promienie słońca
skupione jak szachiści
na nas
roztańczeni w ich dłoniach
rozczytani w ich myślach
w ich palcach zaplątani
w złotych uprzężach przemieszczamy się
czy raczej – oni – one – nas – przesuwają
potrącają
przewidują na planszy świata
tropią w plamach cieni
srebrnymi scyzorykami spojrzeń
otwierają nasze sekrety
prześwietlają zamiary
mędrcy o lśniących życiem oczach
i falujących złotych włosach
trochę jak młodzi bogowie, a trochę
jak szachiści w Parku Szczytnickim
dla których wszystko jest jasne
wszystko jest czarne
albo białe