Ta twarz jest taka piękna. Wylatują z niej białe gołębie i kolorowe motyle na kilka minut, w czasie których rozdają wszystkim napotkanym ludziom, zwierzętom, roślinom prezenty. I zlatują się z powrotem. Jednak powroty są najtrudniejsze i nie wszystkim się udają.
Motylom ścierają się skrzydełka, kruszą pod wpływem złego dotyku.
Do gołębi zbliżają się w tym samym czasie wypuszczone czarne koty i jastrzębie.
Gubią pióra w zaskoczeniu. Łamią nogi w szalonej beznadziejnej ucieczce.
Ciężki cień nad ich głowami wlewa się, jak krew, w żyłę horyzontu gęstym strumieniem. Pod nim gromadzi się miękka niczym kocia sierść i ból nieuchronność.
Bez względu na przeszkody zawsze chcą wrócić, żywe, żeby móc ponownie wyruszyć.
Ta twarz jest domem. Ciepłym, jasnym, przestronnym. Letnią łąką. Pachnącym chlebem gołębnikiem. Domem, w którym często poranione i kalekie spotykają się. W którym regenerują się. Co chwilę.
Ta twarz jest piękna. Jak wszystkie pokoje prawdziwego domu. Widzę to przez otwarte drzwi
|