DRZEWA ROZKOŁYSANE DO TAŃCA
drzewa rozkołysane do tańca,
z pochylonymi welonami jak panny,
wstydliwie wyciągają dłonie do wiatru.
ostatnie liście na gałęziach, jak koszule,
czekają na chłody jesienne, bez żalu.
Przyjdź ogarnij moje oczy
przyjdź, ogarnij moje oczy płomieniami,
wodę złóż święconą u okna,
na stole sól i chleb mojej matki,
i pocałunki czyste od kłamstw,
a będę ci żoną.
Możesz mi powiedzieć co znowu
patrzę na świt za oknem.
białe chmury płyną leniwie.
w pokoju nic się nie dzieje.
to ty, jak biała pelargonia,
stoisz bezczynnie.
czy pamiętasz niezapominajki,
te wiosenne, pierwsze w swoim oddechu,
były jak ty, były tobą i mną.
a teraz świat odwrócił swoje oblicze,
w stronę życia. wiesz co,
zrobimy sobie śniadanie.
ja będę ci przyjacielem,
jak przechodzony szlafrok,
który mi podałeś.
czy widzisz tęczę
na nieboskłonie oczu. ona nas pojedna.
będziemy nareszcie, jednym człowiekiem.
wybaczymy sobie, nasze pomylone światy.
pokochamy ludzi, pokochamy kwiaty.
pokochamy życie, pokochamy ciebie.
pokochamy mnie, pokochamy - przede wszystkim -
CAŁY ŚWIAD BŁĘDÓW NAJSŁODSZYCH,
KTÓRE POPEŁNIAMY RAZEM.
|