Była jak piękna kraina, po której chodzenie nigdy sie nie znudzi. Stała w rozkroku, czując wartki nurt rzeki na udach. Słuchała szelestu wody, która z nienacka oblewała jej nagie piersi. Wstrzymała oddech. Pochyliła
głowe do tyłu. Długimi włosami zakrywała czerwoną od zachodu słońca twarz. Nagie ramiona opuściła pod naporem wichru z Doliny Wiatru. Złapała oddech. Wyprostowała się. Na chwiejnych nogach zataczając kręgi na
drodze szła, aż jej nie pochłonął las. Rzeka kołysząc biodrami, niosła w swoim korycie drobne kamienie, kawałki gałęzi i drzew połamanych przez wiatr. Płynęła swoim odwiecznym nurtem, zabierając wszystko po drodze, co sie jej nie oparło.
chodziła, zawodziła, miłości szukała.
korale z jarzębiny, do wody wrzycała.
prosiła rwącą wodę: zanieś je daleko,
niech miły mój przypłynie,
połącz, że nas rzeko
|