w moim kapeluszu na ścianie,
wykluły się zimorodki,
a ja tu właśnie robię pranie
i ciągle mylę się w liczeniu.
sterty pościeli,kosze koszul
i inne części garderoby.
jak hałdy piachu, w domu całym.
tylko się ptaki rozfruwały
i nie wiem, co z nimi mam zrobić.
Zamykam w dłoniach wiatr
zamykam w dłoniach wiatr.
do rodzinnego zapraszam go stołu,
a on usiadł spóźniony i mlaska,
okruchy chleba chowa do kieszeni.
do pokoju wleciała mucha,
zatrzepotała swoją samotnością
do stołu życia usiadła.
uśmiechy rozdaję moim gościom,
dzban miodu stawiam na kwiecistym,
roztańczonym, pszczołami obrusie.
wiatr zrywa się i odlatuje spłoszony.
znowu zostaje sama.
czatuję pod moim drzewem,
śpiewam...
zaszumiało ponad głową drzewo.
wiatr mnie owiał, ukradkiem, tajemnie.
cóż ci powie. zemsty ja nie znałam.
prócz miłości, nie było nic we mnie
Daj mi kawałek nieba
daj mi kawałek nieba,
jak zagłówek pod głowę.
ciepły od gwiazd, które spadły na policzek.
burze gasnące w zatokach oczu,
i dłonie niecierpliwe daj mi...
twoje dłonie pachną potem,
przywieram do twoich dłoni
tulę się do twoich czule.
one są mi żyzną glebą,
dają mi chleb i wodę.
w legowisku twoich dłoni,
lśnią oczy, pełne gwiazd.
to moje miejsce wybrane.
w twoich dłoniach pełnych potu,
gra czasem wiatr, na skrzypcach anioła.
|