Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

matahari

Prezent

- Przepraszam, muszę wyjść do łazienki - powiedział chłopak i wstał niezdarnie od stołu. Kilkanaście metrów, dzielących go od drzwi z niebieskim trójkątem, przemierzył niezdarnym krokiem, potrącając po drodze kilka krzeseł. Jego partnerka, ciemnowłosa, młoda dziewczyna zobaczyła jeszcze, jak spogląda na trzymany w ręku telefon. Nagle przed jej oczami wyrósł mężczyzna, który przed momentem siedział przy stoliku obok, czytając codzienną gazetę. Jej piwne tęczówki niemalże wyszły spod podniesionych powiek.

- Kim pan...

- Nieważne - uciął. - Przysłuchiwałem się twojej rozmowie z tym lalusiem. Wydajesz się całkiem rozsądną dziewczyną, tylko zastanawiam się, czy widzisz coś więcej poza ładną buźką tego faceta.

W oczach kobiety zaskoczenie ustąpiło miejsca złości.

- O czym pa…

- On widzi w tobie tylko cycki. Nie rób takich min, mała, bo twoja buźka przestaje być ładna. Nie wierzysz? Spytaj się o to, której koleżance zamierzasz kupić prezent, bo zdaje się, że o tym rozmawialiście, prawda? Nie odpowie z prostego powodu. Bardziej zastanawiał się nad tym, czy zdjęcie, które w tej chwili robił, będzie dobrej jakości.

- Jakie zdjęcie? - tym razem w oczach odmalował się strach.

- A gdzie ciągle trzymał telefon?

- Miał go w rękach...

- Sama widzisz. Czekam na zewnątrz w srebrnym audi, mam nadzieję, że przyjdziesz. Zaraz wróci, powiedz, że jestem kolegą z liceum.

Zdecydowanym ruchem nieznajomy mężczyzna odsunął krzesło, wstał od stołu i ruszył do drzwi wyjściowych. Wychodzący właśnie z toalety chłopak zauważył go i wróciwszy do stołu zapytał:

- Kto to był, Ann?

- Znajomy z liceum... Słuchaj, kiedy pojedziemy kupić ten prezent?

- Jaki... A... dla tej koleżanki?

- To nie jest "ta koleżanka", tylko moja najlepsza przyjaciółka, pamiętasz w ogóle jak się nazywa? - zapytała Ann, schylając się po kieliszek czerwonego Tokaju, by uwidocznić swój głęboki dekolt.

- Yyy... - zająknął się chłopak i skierował wzrok na biust swojej dziewczyny. - Tak - dodał już pewnym głosem. - Caroline.

- Caroline to jej siostra. Cały dzień mówię Ci o imprezie u Alice, a ty ciągle gapisz mi się w cycki, śmieciu - głos Ann stawał się coraz głośniejszy.

- O co ci chodzi? Zaprosiłem cię na obiad do najlepszej knajpy w okolicy, rozmawiamy przez cały czas, jak normalni ludzie...

- To ja ciągle opowiadam. - urwała mu. - Pokaż telefon.

- Po co ci mój telefon?

- Chce wykasować zdjęcia.

- Jakie zdjęcia?

- Myślisz, że tego nie widziałam? Ty sukinsynu, przez cały czas robisz zdjęcia moim cyckom. Myślisz, że zapraszając mnie do drogiego lokalu możesz mnie kupić? - cała sala stała się nagle widownią sporu młodej pary, a do stolika pędził już kelner, który miał zamiar ich uspokoić.

- Nie będzie pan potrzebny, już wychodzę. - zwróciła się od kelnera Ann.

Szybkim ruchem wyrwała z rąk oszołomionego chłopaka telefon, rzuciła na podłogę, roztrzaskała obcasem i nie spoglądając na nikogo wyszła z sali. Akompaniowały jej brawa jednego z klientów, który wypił o jeden kieliszek wina za dużo.

 

Zamykając drzwi, szukała wzrokiem srebrnego auta. Stało po drugiej stronie ulicy. Siadła na tylnym siedzeniu i spojrzała na siedzącego za kierownicą mężczyznę, którego twarz nie zmieniła wyrazu. Palił spokojnie papierosa, popatrzył na jej odbicie w lusterku i powiedział:

- Co tak długo?

- Sukinsyn. Daj papierosa.

Nie odpowiedział. Sięgnął po paczkę, podał jej ogień i przyglądał się jej, gdy drżącymi rękami wkładała papierosa do ust. Zakrztusiła się, znów się zaciągnęła i dopiero wtedy opadło z niej napięcie.

- Miałeś rację.

Mężczyzna dalej milczał, po chwili przekręcił kluczyk w stacyjce i zapalił samochód.

- Gdzie jedziemy? - dziewczyna ponownie było lekko wystraszona.

- Zmieniamy lokal. Jedziemy na ulicę Waszyngtona. Byłaś tam?

- Nie.

Nie rozmawiali przez drogę. Gdy mijali galerię handlową, Ann krzyknęła.

- W tej chwili się zatrzymaj!

Mężczyzna wdepnął w hamulec, samochodem rzuciło, a Ann prawie uderzyła głową w siedzenie przed nią.

- Po co się zatrzymaliśmy? - zapytał.

- Idziemy tam po Dom Perignon, potem jedziemy do mnie. W ogóle wiesz jak się nazywam?

- Nie.

- Ann, a Ty?

- Adam.

- Więc Adam, Ty kupisz prezent dla Alice.

Mężczyzna odwrócił się. Pierwszy raz zobaczyła jego uśmiech.

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur