Na moim osiedlu przybyło ostatnio solidne ogrodzenie z domofonem na szyfr. Obok zbudowano murowany śmietnik zamykany na klucz. Za parkanem zadbany trawnik, krzewy, ławki. Niegdyś teren dostępny dla strudzonego przechodnia, teraz mini-getto, w którym dobrowolnie zamknęli się lokatorzy. Podczas awarii prądu stali bezradnie przed furtka, z bezużytecznym szyfrem na karteczkach.
W znanej mi podwarszawskiej wsi otwarte bramy i drzwi są teraz starannie ryglowane, powstały ogrodzenia i ceglane mury, a swojskie kundle zastąpiły ostre psy obronne.
"Co u Ciebie? U mnie ok. A u Ciebie? Świetnie." To przykład zdawkowych sms-ow. które fundujemy sobie co jakiś czas. Usatysfakcjonowani odpowiedzią z powrotem zagłębiamy się we własnym życiu i problemach dnia codziennego. Zamknięci w czterech ścianach blokowiska lub ekskluzywnego strzeżonego osiedla kontakty towarzyskie redukujemy do czatów, maili. Z zapartym tchem studiujemy listę Wildsteina - a nuż znajdziemy tam nazwisko nielubianego sąsiada? Wystarczy nam namiastka kontaktów za pomocą błahych sms-ow lub e-kartek z życzeniami, które wysyłamy, bo tak wypada, a nie dlatego że naprawdę tego chcemy. W miarę postępu cywilizacyjnego następuje regres w stosunkach międzyludzkich. Mamy do czynienia z atomizacją i hermetyzacją społeczeństwa.
Sąsiad bije żonę? To nie moja sprawa. Ojciec pastwi się nad dziećmi w sąsiednim lokalu? Wzruszamy ramionami. Gdy dojdzie do tragedii, udajemy zaskoczenie. Przecież nic nie słyszałem! To była taka spokojna rodzina! Po tygodniu zapominamy o wszystkim, tak jak o migawce w TV. Kiedyś to byłby wymarzony temat do plotek. Teraz już nie, bo przecież nie znamy lub ignorujemy sąsiadów. Zamykając wzmocnione drzwi na kilka zamków w myśl zasady my home is my castle odcinamy się jednocześnie od problemów świata zewnętrznego. Tak łatwiej, bezpieczniej? Czy te wszystkie środki bezpieczeństwa służą jedynie do ochrony przed złodziejami? A może jest to wygodne wytłumaczenie mające usprawiedliwić nasz egoizm, obojętność, narastającą znieczulicę?
Pozwoliliśmy zastraszyć się i zamknąć w dobrowolnych więzieniach, okopaliśmy się i otoczyliśmy murem nie tylko nasze domy, ale także samych siebie. Tym samym skazaliśmy się na samotną egzystencję lub nawet wegetację w naszym hermetycznym światku.
Czy taka postawa jest dla nas korzystna i dobra? Czy to że zachowujemy się jak przerażeni skazańcy sprawiło że czujemy się bezpieczni i zadowoleni? Na to pytanie niech każdy z nas odpowie sobie sam. A potem niech każdy z nas spróbuje to zmienić! Przestańmy się bać i zachowywać jak tchórze! Wyjdźmy ze swych nor, bądźmy bardziej otwarci i życzliwi. Nie ignorujmy problemów naszych znajomych, kolegów, sąsiadów. Warto zwolnić tempo i zastanowić się nad naszą postawą wobec ludzi i świata, wyciągnąć właściwe wnioski i zmienić choć trochę nasze nastawienie. Myślę że warto.
|