Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Oskar Łukarski

„Złośliwość świątecznej rury, czyli powstanio – rewolucja sprzętów domowych”

Wreszcie są. Nadeszły upragnione święta. Wszyscy chcą świętować. Każdy marzy o prezentach i ciepłej rodzinnej atmosferze. Jednak, trzeba pamiętać, że piękny świąteczny okres nie dla wszystkich jest jednakowy. Żeby świętować mógł ktoś, ktoś, lub w tym przypadku coś, musi pracować i trzymać się dzielnie. Tak już jest skonstruowany ten świat, że gdy ludzie świętują, rury domowe pracują. Są one niestety, w tym szczególnym okresie, zmuszone do jeszcze bardziej wytężonej pracy niż zwykle. Z reguły jednak rury domowe przyjmują swój los z pokorą i stoickim pokojem. Nie skarżą się i nie narzekają na niego. Po prostu są i nie zadają sobie trudu poszukiwania odpowiedzi na odwiecznie dręczące ludzi szekspirowskie pytanie: Być, czy nie być? Jednak zawsze istnieją jakieś wyjątki od reguły.
        Rura w domu państwa X była bardzo młoda zawodowym stażem, ale przy tym już nieźle wygadana. Od pewnego czasu wydawała z siebie nieokreślone dźwięki. Ciężko jednak stwierdzić, co chciała przez to powiedzieć, i co jej w duszy grało. Nie wiadomo nawet czy narzekała na coś, czy też może była z czegoś zadowolona. Najprawdopodobniej jednak, jak większość domowników, wyrażała w ten sposób radość i entuzjazm z atmosfery trwających świąt.
         Jej nietypowe zachowanie nie zaniepokoiło pochłoniętych świętowaniem domowników. Mieli teraz ważniejsze sprawy na głowie i nie zwracali najmniejszej uwagi na odgłosy wydawane przez jakąś tam rurę w swojej łazience. Przez tą ich ostentacyjną obojętność zadali jej ból, doprowadzając ją do płaczu. Osamotniona i niezrozumiana wypłakiwała się pojedynczymi łzami zalewając sąsiadom sufit. Taka silna rozpacz nie jednego twardziela doprowadziłaby do empatycznych łez współczucia, a jednak jej smutny los spotkał się z kolejnym niezrozumieniem. Poszukiwanie przez nią akceptacji spotkało się z ostrym sprzeciwem sąsiadów z dołu.
- Sąsiedzie, mamy święta, a mi się na głowę leje! Zalewacie nas! – powiedział pan Y.
- No co pan, rury mamy w porządku niedawno jedną wymienialiśmy, niech pan sam zobaczy – odpowiedział pan X
Gdy tylko światło dzienne dotarło do rozpaczającej rury, jej łzy smutku zamieniły się w łzy szczęścia. To także jednak nie spotkało się ze zrozumieniem ze strony domowników.
 - Cholera! Faktycznie cieknie! A nie dawno ją wymieniałem! Panie sąsiedzie przepraszam, ale z tymi rurami są same upierdliwości!
- No nic sąsiedzie… zdarza się, ale żeby akurat teraz, w święta? To jest wyjątkowa bezczelność!
- No stało się… sąsiedzie, niech się sąsiad nie martwi, zaraz to naprawie – powiedział właściciel rury. A chwilę potem, gdy tylko zamknęły się drzwi za lokatorem z dołu, pomyślał – Co za upierdliwa rura! Nie miała, kiedy się zepsuć! Całe święta mam przez nią spierdolone!
Rura łazienkowa, pośród wielu wspomnianych wcześniej nadzwyczajnych umiejętności, posiadała również zdolność telepatii i po tych, tak nieprzychylnych jej myślach pana X poczuła, że coś ją mocno w kanaliku ścisnęło. Przeszła wtedy niespodziewaną wewnętrzną przemianę. Będąc z natury rzeczą martwą, potrafiła być, kiedy tylko zaszła taka trzeba, odpowiednio złośliwa. Wściekła rura łazienkowa puściła teraz niespodziewanie w innym miejscu. Gdy pan X naprawił pierwszy przeciek, pojawił się następny, a potem znowu następny, itd. Wkrótce okiełznanie tego żywiołu stało się nie do opanowania. Właściciel rury wezwał posiłki. Jednak ściągnięcie ich na miejsce awarii nie było rzeczą łatwą, gdyż w końcu przecież były święta. Dopiero wówczas, gdy podczas impulsywnej rozmowy telefonicznej, zdesperowany pan X zagroził zakręceniem głównego kurka zasilającego w życiodajny płyn cały budynek, dopiero wtedy poskutkowało. Przybyli na miejsce fachowcy również nie dali rady zatkać, będącej w fatalnym stanie technicznym, dziurawej jak sito, rury łazienkowej należącej do pana X. W żaden możliwy sposób nie dawało się jej okiełznać. Rura była nieugięta, gdyż z natury była prosta i jak już coś sobie wbiła do głowy, to tak musiało być i basta. Postanowiła, więc, że da z siebie wszystko i wreszcie, przy takiej publiczności, zostanie doceniona. Opadła z sił, wydając ostatnie tchnienie, dopiero wtedy, gdy pozbawiono ją dopływu broni i amunicji zarazem. Zakręcony główny kurek z wodą spowodował jednak nie mały chaos w całym budynku mieszkalnym. Wszystkie rury się nagle zbuntowały, wydając z siebie groźne pomruki. A to już wywołało lawinę następnych gwałtownych zdarzeń. Do rur dołączyły sprzęty domowe, zarówno te samowystarczalne, jaki i te napędzane energią elektryczną.
         Epicentrum kryzysu wystąpiło, gdy zbuntowały się schody na klatce, odcinając mieszkańcom jedyną bezpieczna drogę ucieczki. Po godzinie nierównej walki cały budynek został ogarnięty gorączką rewolucji, czy może bardziej precyzyjne – powstaniem. Uciemiężone sprzęty powstały przeciwko swoim codziennym oprawcą. Wydawano odezwy i odczyty, w których sprzeciwiano się nadmiernemu uciskowi klatek schodowych przez mieszkańców, a także potępiano ich znieczulice i brak zrozumienia dla ciężkiej doli rur domowych. Wszystkich ludzi – mieszkańców  kamienicy, zamknięto w piwnicy, gdzie czekała ich zemsta sprzętów domowych, za wcześnie odsuniętych na boczny tor. Tam zgotowano ludziom prawdziwe piekło. Stare porzucone sprzęty i meble kazały im patrzyć na siebie całymi, długimi godzinami. Co wywoływało wśród aresztowanych silne odruchy wyrzutów sumienia. Natomiast w tym samym czasie, na samej górze, na strychu, trwała bezwzględna walka o władzę. Rury uważały, że to właśnie im należy się przewodnictwo, gdyż to ich przedstawicielka jako pierwsza upomniała się o swoje, przypłacając to swym młodym życiem. Odmienne zdanie miały jednak schody na klatce, które uważały, że to tylko dzięki nim powstanie się udało. Zatem pojawił się nie rozstrzygalny spór na samych szczytach władzy, kto jest ważniejszy i kto powinien być przywódcą. Ujawnił się również konflikt, co do strategii dalszego działania. Rury, jako powierzchniowo mniejsze uważały, że nie powinno się rozszerzać rewolucji na inne domy, ponieważ tak naprawdę bały się, że już nigdy nie będą napełnione wodą, a w ich miejsce wróci stare, czyli zwykłe, ordynarne studnie i wiadra. Natomiast schody na klatce uważały, iż trzeba właśnie czynnie przeciwstawić się nowemu, czyli coraz realniejszemu zagrożeniu ze strony wind, i rozszerzyć powstanie na inne domy. W tym całym zamieszaniu i tumulcie, do energicznego działania wkroczyły sprzęty kuchenne, zaskakując dwie dotychczas zwalczające się strony. Grożąc możliwością użycia noży, przejęły pełnię władzy. We wszystkich pokojach, wszystkich mieszkań na klatce, na której do nie dawna mieszkali jeszcze państwo X, urządzono kuchnie.
         Od tego momentu zapanował względny spokój. Rury dostarczały wodę do kuchni a schody na klatce roznosiły zapach gotowanych i pieczonych potraw. Korzystanie z owoców władzy, przez sprzęty kuchenne, nie trwało jednak zbyt długo. W końcu i one uległy elementarnym i bezwzględnym zasadom ekonomii oraz prawom wolnego rynku. Stopniowo wystąpiła znaczna nadwyżka podaży nad popytem doprowadzając do kryzysu nadprodukcji. Gotowych potraw nie miał kto jeść. Zaczynało już powoli brakować miejsca na kolejne. Cała sprawę dodatkowo utrudniał fakt, iż powstanie sprzętów domowych nastąpiło w najmniej dogodnym dla tego typu działań okresie, okresie świątecznym. Do nowo powstających świątecznych potraw, trzeba było przecież doliczyć te stare, ugotowane jeszcze przez ludzi. Dlatego szybko zaczęło brakować przestrzeni magazynowej. Na początku tą rolę pełniły schody na klatce schodowej. Gdy i jednak tutaj zaczynało już wyraźnie brakować miejsca, jak bumerang, wrócił pomysł rozszerzenia powstania na inne domy. Szybko jednak rządzące sprzęty kuchenne przekonały się, że to nie będzie takie łatwe, gdyż zapobiegliwi ludzie, w międzyczasie oddzielili okoliczne kamienice od dostępu do wszelkiej informacji. Dlatego też w pozostałych budynkach panowała niczym niezmącona świąteczna sielanka. Wszystkie sprzęty domowe zajmowały się tam codzienną, no może trochę bardziej cięższą niż zwykle, pracą, do jakiej były przecież z natury stworzone. Żadnemu z nich nawet nie przyszło na myśl by cokolwiek zmieniać.
         Natomiast sytuacja w kamiennicy państwa X, ogarniętej bardzo niestabilną sytuacja porewolucyjną, doprowadzona była już niemalże do wrzenia. Dochodziło tam do coraz częstszych i gwałtowniejszych konfliktów wewnętrznych, pełnych wzajemnych oskarżeń i niesnasek. Do tego dochodziła psychologiczna atmosfera oblężonej twierdzy, gdyż cały zbuntowany budynek był już ściśle otoczony szczelnym kordonem robotników budowlanych i saperów, którzy przygotowali odpowiednią ilość dynamitu, służącą do całkowitego rozprawienia się z buntownikami. Najpierw jednak spróbowano zrozumieć rewolucyjne i powstańcze postulaty. Te, tylko z nazwy pokojowe rozmowy, które (odbywały się przecież w kuchni) były niestety tylko ludzkim monologiem do pozbawionych słuchu sprzętów i nie przyniosły określonego skutku. O ich porażce, zadecydował w decydującym stopniu, brak znajomości języka ciała, jakim porozumiewali się miedzy sobą martwi, ale zarazem jakże żywi i energiczni powstańco - rewolucjoniści.
         Gdy wszystko było już gotowe do wysadzenia budynku w powietrze, wciąż pozostawał jeszcze najważniejszy problem do rozwiązania: Jak wyciągnąć zakładników z piwnicy.
Dowódca odsieczy wpadł na podstępnie smakowity pomysł. W białym stroju kucharza, symbolizującym czystość i poddanie się, przedstawił się buntownikom jako znakomity restaurator i szef kuchni w pięciogwiazdkowym hotelu. Połechtane takim zaszczytem, sprzęty kuchenne zgodziły się na pertraktacje. Podczas długich i trudnych negocjacji obie strony doszyły do ciężko wypracowanego kompromisu. Ustalono, iż dowódca antyterrorystów (będący cały czas w białym przebraniu restauratora) zajmie się zbytem wyprodukowanych towarów spożywczych, w zamian za to sprzęty kuchenne wypuszczą wszystkich więźniów i zakładników z piwnicy.
         W momencie, gdy z wszystkich pomieszczeń, znajdujących się w ogarniętej powstanio - rewolucją kamienicy, wyniesiono już zalęgające potrawy, oraz gdy wszyscy mieszkańcy zostali już uwolnieni, szef antyterrorystów (ciągle jeszcze w stroju szefa kuchni) dał sygnał do odpalenia ładunków wybuchowych. Gdy dwie tony trotylu załatwiły sprawę, dowódca, pozostając cały czas w stroju kucharza, po ewidentnym nie dotrzymaniu warunków umowy, nie miał sobie jednak nic do zarzucenia, gdyż jak to sobie później tłumaczył:
- Niczego nie miałem na piśmie i niczego nie podpisałem, więc sumienie mam czyste”.
         Gdy kurz całkowicie opadł, mieszkańcy feralnej kamienicy, już od pokojowo i demokratycznie wybranych władz dostali gwarancję, że ich dom zostanie odbudowany jednak już w innym miejscu. Przez to, lokatorzy zburzonej kamienicy najbliższe i kolejne święta będą musieli spędzić w tymczasowym baraku, w którym, ze względów bezpieczeństwa, nie ma kuchni. A pomyśleć, że tak nie wiele trzeba było wysiłku, by uniknąć tego całego zamieszania. Wystarczyło odpowiednio dbać i konserwować rurę, która tak bardzo pragnęła tylko zwykłej, ludzkiej akceptacji i odrobiny zainteresowania.
        Aktualnie, obiecany nowy dom, znajduję się cały czas w fazie planowania. Do kolejnych świąt niestety nie uda się go zbudować i zasiedlić. Państwo X, wraz ze swymi starymi sąsiadami, przeprowadzą się do niego, dopiero po Nowym Roku. Ale po którym? Nie wiadomo.
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur