Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

PAWEŁ BERNACKI

Proza szarego człowieka, o książce "PRacownik" H. Hurbańskiego

            W latach sześćdziesiątych w polskiej literaturze, a szczególnie prozie wykształcił się tak zwany mały realizm. Określano tym mianem tendencję artystyczną, przejawiającą się głównie w powieści, a polegającą na zainteresowaniu drobnymi realiami społeczno-obyczajowymi, przeciętnością, ewentualnie zamkniętymi grupami społecznymi, jak poprawczak. Bohaterami tych utworów byli urzędnicy, nauczyciele, robotnicy, kierowcy, lekarze – jednym słowem przeciętni polscy pracownicy. I taką właśnie współczesną prozą szarego człowieka, mającą wiele wspólnego  z małym realizmem lat sześćdziesiątych (choć nie wszystko – rzecz jasna) jest dla mnie PRacownik Huberta Hurbańskiego ( pseudonim autora).   Nim jednak o tym – kilka słów o samym tekście.

            Trzeba przyznać, że pierwszy kontakt z książką, wzięcie jej od rąk potrafi zaintrygować – w oczy wpada nam duży napis, głoszący iż czytanie szkodzi zdrowiu ponieważ zwiększa rozumienie rzeczywistości.  Spoglądamy na drugą stronę okładki i jest jeszcze ciekawiej. Oto autor – ponoć osoba znana i wpływowa w kręgu PR-owców, woli pozostać anonimowy, gdyż zdradza tajniki pracy w swym zawodzie, a ujawienie prawdziwych danych wiązałoby się z ostracyzmem we wspomnianym środowisku. Mało tego, czytamy, że PRacownik  otwiera oczy na bliskie zależności i wspólne interesy łączące dziennikarzy (media) i PR, z których zwykły czytelnik prasy nie zdaje sobie sprawy  oraz, że dzięki tej powieści wkracza się w najciemniejsze zakamarki polskiego PR. Kuszące prawda? Po okładce można by dojść do wniosku, że oto mamy do czynienia z powieścią, która obnaży wszelkie zakłamania polskiej rzeczywistości medialnej i politycznej, poda konkretne nazwiska, otworzy nam oczy, wywoła społeczny wstrząs, sprawi, że środowisko PR-owców zachwieje się w posadach…  Czy tak jest w rzeczywistości? Cóż – nie, choć trzeba przyznać, że PR książka ma dobry. Tylko PR.  Ale po kolei.

            Już samo nazwanie PRacownika powieścią jest sporym nadużyciem. Mamy raczej do czynienia z dłuższym opowiadaniem ( 130 stron), traktującym o stawiającym swoje pierwsze kroki w zawodzie PR-owca Hubercie, a konkretniej o jego pracy w dwóch, raczej podrzędnych, agencjach.  Czy jego „przygody” odsłaniają zakłamanie naszej rzeczywistości? Nieszczególnie. Wszak większość choć odrobinę uświadomionych obywateli wie, że środowiska medialne, polityczne i PR są ze sobą powiązane,  że na tak zwanych bankietach w wyższych sferach alkohol leje się strumieniami, a i sexu nie brakuje, że pracodawcy zwodzą swoich młodych pracowników, kusząc ich, stałymi umowami o pracę, wysokimi pensjami i awansami w przyszłości, których Ci nawet nie powąchają… Nic nowego, szczególnie, że Hurbański właściwie nawet nie drąży tych zagadnień. Ot, po prostu stwierdza ich istnienie. Zresztą na niewiele ponad stu stronach nie może sobie pozwolić na więcej. Fabułę książki więc stanowi nie odkrywanie najciemniejszych zakamarków PR, a  pielgrzymki Huberta do szefa czy to w celu proszenia o obiecaną umowę, czy na dywanik, jego konflikty ze złośliwą przełożoną panią Anią, próby dogadania się współpracownicami, konflikty z nadopiekuńczymi rodzicami, próba przeżycia ze niską pensję… A większość z tego tylko zasygnalizowane, niezgłębione, nijakie. Taki współczesny, mały realizm, dwudziestopierwszowieczna proza szarego człowieka, niemająca w sobie nic poza ową nijakością…

            Głównym zarzutem, jaki kierowano pod adresem małego realizmu, było jednak nie tyle zainteresowanie przeciętnością, co konformizm, eskapizm, ucieczka od spraw, o których pisać się powinno.  Czy PRacownik także popełnia te błędy? Paradoksalnie tak – niby chce mówić o czymś ważnym – zakłamaniu, wpływie PR i mediów na nasze życie, ale robi to w taki sposób, jakby chciał więcej przemilczeć, niż powiedzieć. Hurbański tworząc więc opowiadanie o sprawie ważnej, tak naprawdę ucieka od tego, co w niej najważniejsze. Opisuje ją powierzchownie i porusza kwestie, o których każdy wie. Istota pozostaje zasłonięta i nie mamy do czynienia choćby z próbą jej odkrycia. To taki swoisty eskapizm pod maską egzegezy.  Trzeba jednak przyznać, że bohater Hurbańskiego nie wpisuje się w pełni w schemat konformisty – ucieka z Wrocławia nad morze, porzuca pracę w PR i podejmuje wakacyjną „fuchę” na budowie. Uderza przy w tym nieznośnie patetycznie tony i stwierdza iż tak czy siak nikt już nie rodzi się człowiekiem tylko „pracownikiem”, który na zawsze zapomniał o swoich ludzkich korzeniach. Wzruszające, prawda?

            Cóż więcej można rzec? Pomysł był dobry, wykonanie nijakie. PRacownika czyta się co prawda szybko i bezboleśnie, ale równie szybko i bezboleśnie się o nim zapomina. Pozostaje tylko przestrzec czytelników, by nie dali się zwieść obiecującą otwarcie oczu na rzeczywistość okładką i po jej obejrzeniu odłożyli książkę na półkę. Dobry PR to jeszcze nie dobry tekst. Mały realizm zaś nie sprawdził się w latach sześćdziesiątych i nie sprawdzi dziś. Na pewno nie w takim wydaniu.

Paweł Bernacki

Hubert Hurbański, "PRacownik", WYDAWNICTWO PROMOCYJNE "ALBATROS", Szczecin 2010 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur