Zbliżenia, podsumowania - o książce "Senne porządki" J. Wojciechowskiego
Debiutancka książka Jakuba Wojciechowskiego wyrywa czytelnika z językowej jawy w dziedzinę literackiego snu, gdzie dokonuje się właśnie inwentaryzacja rzeczywistości. „Senne porządki” są bowiem pochwałą porządku – słowa i obrazy krążą tu w zamkniętym systemie, w którym doświadczenia stale sumują się i podsumowują. To narracja jasnych reguł i ścisłych rozliczeń, a jednocześnie – pole poetyckich eksperymentów, czerpiących pełnymi garściami z tradycji OuLiPo.
To one jako pierwsze zwracając uwagę czytelnika, a wyjątkowo częste sięganie do nich i łączenie z bardziej klasycznymi formami stanowi jedną z charakterystycznych cech poetyki Wojciechowskiego. Przyjmują zwykle postać wierszy graficznych bądź przestrzennych: schematyczna mapa Warszawy ułożona z nazw poszczególnych części miasta, „napisany” globus, plan pokoju, nawet projekt kosmogoniczny – Wielki Wybuch (umieszczony w środku „big”, wokół rozrzucone „bangi”). Te wiersze należy czytać jako wstęp do twórczości Wojciechowskiego i jej dopełnienie, preludium i akompaniament; same w sobie jedynie zapowiadają i akcentują pewne obrazy i struktury znaczeń, które odkrywają się przed czytelnikiem w pozostałych tekstach. Ich duża liczba zdaje się zresztą główną wadą tego zbioru – ciekawie skomponowany i precyzyjny, w swoich „eksperymentalnych” fragmentach staje się w końcu wtórny, jego symbolika i konkretne znaczenia – wyjałowione. Takie wrażenie jest nie tylko efektem powtórzeń wewnątrz „Sennych porządków”, ale również niezdolności poety do wyjścia poza podstawowe środki narracji wiązane tradycyjnie z OuLiPo. Same w sobie dawno straciły one miano awangardowych i w ramach debiutanckiego projektu po prostu nie mogły zostać wystarczająco rozwinięte, osadzone w odpowiednio rozbudowanym kontekście. Takie zarzuty można jednak postawić wyłącznie eksperymentalnej części „Sennych porządków”, wierszom graficznym i przestrzennym. Gdzie indziej gra z formą zdaje się znacznie subtelniejsza.
Głównym tematem poezji Wojciechowskiego jest koniec – jako pewna uniwersalna kategoria – i wiążąca się z nim aporia. Z jednej strony jest tu ciągłe przypominanie o groźnym, diabolicznym aspekcie wszelkich zakończeń; z drugiej – pokusa, która wiąże się z końcem jako podsumowaniem, okazją do uporządkowania rzeczywistości, spojrzenia na nią z dystansu. Rzucony między te dwa bieguny (i świadomy tego, że prędzej czy później z językiem i rzeczywistością należy się rozliczyć), autor unika jednak apokaliptycznego tonu, ciężkich brzmień, przygniatających znaczeń. Przeciwnie – słowa układają się tu dość swobodnie, czasem wręcz z sugestią przymrużonego oka.
a jeszcze przed chwilą był deszcz
monet pomarańcz i butelek whisky
i figo szykował się do wykonania
rogu trwoga przychodzi z nagła
początek wiersza dany jest poecie
przez boga koniec przez diabła
[początek wiersza]
Groźne zakończenia, kuszące podsumowania, nieuniknione rozliczenia – wszystkie splatają się w centrum poetyckiego świata „Sennych porządków”. Stanowią punkt wyjścia dla bohatera tej narracji; postawiony przed jakimś końcem (dnia, etapu w życiu, własnego pokolenia) stawia przed sobą zadanie odzyskania własnej podmiotowości. Wypełnia je przez inwentaryzację rzeczywistości, odtwarzanie przestrzeni. To, co ma zostać ocalone i przywrócone do życia, musi się znaleźć w rozliczeniu, w spisie, na planie. Wojciechowski przyjmuje jednocześnie rolę poety i skrupulatnego księgowego. Odnaleźć się w świecie można bowiem jedynie dzięki indeksowaniu rzeczy. Szczegółowość tej narracji, mechaniczne zestawianie obrazów czasem zaskakuje – ale właśnie z nadwyżki słów, mówi autor, kształtuje się życie; to ona powoduje, że w końcu delikatnie rysuje się / możliwość cudu. Ważne jest to, co stanowi nierówność w fakturze tekstu: akcenty, puste miejsca, drobne komentarze, urwane puenty.
o szczególną ostrożność
prosimy kierowców udających
się na północ warunki jazdy
będą utrudnione widoczność
ograniczona lokalnie może
wystąpić momentami duże
ryzyko olśnienia
[„gnoza pogody”]
Z każdym kolejnym słowem czytelnik zbliża się do bohatera lirycznego, odkrywa kolejną warstwę rzeczywistości. Wojciechowskiemu udało się wprowadzić do narracji bardzo interesujący efekt „zoomu” - skala wierszy cały czas się zmniejsza, obraz zostaje powoli wyostrzony. Ten proces odbywa się na wielu płaszczyznach – od kompozycji książki (druga jej część zaczyna się sekwencją wierszy od „układu”, „europy” i „ziemi” po „dom” i „pokój”) po konkretne struktury znaczeń. Czytelnik odnosi wrażenie, że poeta pomaga mu przyłożyć do rzeczywistości lupę, która – znalazłszy się w odpowiedniej odległości od kartki – ukazuje niedostrzeżone wcześniej detale. Właśnie w nich ukazuje się mnogość tematów poruszonych przez autora i refleksji, które często wykraczają daleko poza ontologiczne rozważania stanowiące podstawę „Sennych porządków”. Poszczególne wiersze zbioru zachowują często dużą autonomię, otwierają szerokie pole interpretacji. Znaleźć można tu zarówno wątki egzystencjalne, jak i obrazy wiązane zwykle z poezją zaangażowaną; myśli o społeczeństwie przeplatają się z refleksją na temat pamięci i dorastania, spotkań i konfliktów, historii i ludzkich rozczarowań.
podsiadłem cię że się tak
z warszawska wyrażę
przepraszam myślałem że to miejsce
jest wolne a to tylko
lej po bombie
[„durchbrenner”]
Różnorodność tematów poruszanych przez autora i jego parcie ku podsumowaniom sprawiły jednak, że jest to poezja pozbawiona dynamiki, pokazywana w statycznych slajdach, rwanych ujęciach. „Senne porządki” stanowią – nieco patetyczny – gest wstrzymania rzeczywistości. Można przypuszczać, że takie było założenie tej książki – skojarzenie porządku ze stanem absolutnej stabilności jest naturalne, a wierszom towarzyszy rzeczywiście „senna” atmosfera. Jednak jest w tym pewna sztuczność, potęgowana przez bardzo nierówny poziom konkretnych utworów – od znakomitych („niebo nad st-mère-église”) po niekonkretne („quikview”) lub bardzo pretensjonalne („smutek”). W konsekwencji wiarygodność narracji zostaje podważona.
Jako debiut „Senne porządki” niewątpliwie wyróżniają się wyraźnym projektem poetyckim, precyzją kompozycji i narracji. Rozważania Wojciechowskiego bronią się przez konsekwencję autora i dzięki odważnym założeniom, które leżą u podstaw jego wierszy. Spójność i dokładność tej poetyki łączą się ze zróżnicowaniem literackiej refleksji i szerokim otwarciem pola interpretacji. Jednak za dużo tu niepotrzebnych eksperymentów, językowej brawury, nietrafionych zdań. Odnieść można wrażenie, że to, co autor uznał za awangardową formę, paradoksalnie wiąże go swoją wtórnością, a słowom karze wyrzec się dynamiki. Wojciechowskiemu nie udaje się do końca pozostać wiarygodnym. Ale – chociaż „Senne porządki” przechodzą czasem w „ospałe” - nadal pozostają bardzo intrygującym debiutem.
Jakub Wojciechowski, Senne pożądki, Biuro Literackie, Wrocław 2009