Paweł Ivo Kaczorowski
Język nadziei
Recenzja książki Martina Pollacka Dlaczego rozstrzelali Stanisławów.
Przełożył Andrzej Kopacki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009., stron 196.
Wydawnictwo Czarne opublikowało kolejną pozycję książkową, która wyraźnie wpisuje się w coraz silniejszy nurt rozważań i refleksji na temat historycznych losów i dzisiejszego sposobu istnienia etnicznych mniejszości Europy ( zob. reportaże: Austriacka droga. O znikającej mniejszości - epilog; Galicja. Odciski dziejów.); narodowych waśni, fanatycznych przekonań i holokaustu (Odżydzanie; Żydzi, którzy zniknęli z Prokurawy; Sprawa Cyganów I - IV), genealogii nienawiści i braku dialogu między ludźmi, czyli dramatu świata XX wieku (Ścigający i ścigany).
Książka Martina Pollacka Dlaczego rozstrzelali Stanisławów to też zbiór spostrzeżeń i refleksji o politycznych przemianach w Europie Środkowej lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i ich wpływie na kondycję sfer inteligencji krajów tzw. Strefy Transformacji (Po wyzwoleniu. Lament wschodnioeuropejski.); demokratyczno-kapitalistycznych mutacjach społecznych i...genetycznych, ekonomii handlu-śmandlu na akademickim poziomie (Nowi panowie Gdańska); ale i o nadziei na porozumienie między ludźmi różnych nacji, wyznań i poglądów, jaką daje kultura i sztuka, czasem tradycyjna - jak literatura faktu wydawana w polskim wydawnictwie, noszącym nazwę nieistniejącej łemkowskiej wsi - Czarne, a czasem bardzo alternartywna - jak gejowskie festiwale i występy grup typu Borghesia w Lublanie (Geje w Lublanie; Galicja. Odciski dziejów.)
Dlaczego rozstrzelali Stanisławów to wreszcie opowieść z autopsji, dziennik rodzinny i podróżny kajet spostrzegawczego Europejczyka, zbiór otwartych wciąż pytań i świadectwo dobrej pamięci, książka znawcy tematu.
Wyznanie - wyzwanie
"Pochodzę z rodziny zatwardziałych narodowych socjalistów, którzy nigdy nie wyparli się swoich przekonań ani tym bardziej ich nie porzucili." - pisze w swoim słowie wstępnym Martin Pollack, rozpoczynając tym oświadczeniem operację ujawniania prawdy o systemie, mechanizmie myślenia i czucia ludzi; motorze napędowym faszystowskiej machiny śmierci i represji. Pollack nie oszczędza siebie ani swoich bliskich, śledzi wszystkie nici historii jakie wpadną mu w ręce. Pisząc o rodzinie, sąsiadach, osobach poznanych w drodze, przyjaciołach ze studiów w Polsce, odszukanych świadkach i uczestnikach historii, pokazuje prawdę taką jaka daje się ująć w tekst, lub choćby zrekonstruować na podstawie fotografii (Obrazkowa historia. Fotograficzne znaleziska.). Ujawnia reporterską faktografię tego jak jest, ale też intuicyjną wizję tego jak być mogło. Pollack rzuca tym samym wyzwanie wszystkim, którzy - jak ujął to młody wrocławski poeta, Konrad Góra - "zdecydowali się oniemieć"...
Pytania bez odpowiedzi
Częściowo rekonstrukcyjny reportaż tytułowy Dlaczego rozstrzelali Stanisława Mędrka i Stanisława Grzankę, docieka prawdy o Polakach, którzy byli przymusowymi pracownikami III Rzeszy i nie wiedzieć czemu nie chcieli wracać po wojnie do Polski; o Polakach z fotografii, na której nie noszą oni opaski z literą P; którzy po uprzednim wykopaniu sobie grobów zostali rozstrzelani przez czerwonoarmistów. Dlaczego? Na to i wiele innych pytań tej książki autor jednak nie odpowiada. Dlaczego jednak te pytania bez odpowiedzi tak późno uczymy się stawiać?
Dzieje nienawiści
Rodzina autora zbioru reportaży, jak wiele innych rodzin Środkowej Europy, doświadczyła dziejowej zawieruchy politycznej XX. wieku. Żal po utracie domu i ojczyzny przyczynił się najprawdopodobniej do przyjęcia przez przodków Pollacka programu politycznego narodowych socjalistów, włącznie z całą antysemicko-rasistowką ideologią odwetu. Dziadek pochodził z Tuffer, po 1918. miejscowość ta należała do państwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, dziad wyemigrował do Amstetten w Dolnej Austrii, "czuł się wypędzony". "Zabrali nam strony rodzinne, powiadał czasem do mnie i zawsze wtedy wpadał w złość." - wspomina Pollack (Niesamowita normalność.). Pisarz nie stara się jednak usprawiedliwiać krewnych, wręcz odwrotnie, spłaca pokoleniowy dług pokazując jak jego rodzina i tysiące innych uwikłanych w poczucie rasowo-narodowej solidarności wciąż nie potrafią przyjąć odpowiedzialności za okrucieństwo nazistowskiej machiny śmierci i represjii, nie potrafią dostrzec w sobie winy za zło, lub choćby poddać siebie krytyce. Byli naziści częstokroć dumni są z siebie, swoich bliskich (również nazistów) i sposobu w jaki spełniali swoje obowiązki służąc jakoby III Rzeszy i narodowi niemieckiemu (Ścigający i ścigany. Dalsze życie numeru ss 107136)...
Martin Pollack nie podejrzewał pewnie za młodu z jaką wiedzą o bliskich i swoim narodzie przyjdzie mu się zmierzyć i pogodzić..."Nazista. Znaczenie tego słowa nie było wtedy dla mnie jasne, wiedziałem tylko, że wszyscy jesteśmy nazistami, przypuszczalnie włącznie ze mną. Byliśmy nazistami i ofiarami. My - to znaczy dziadkowie, mój ojciec i wuj, i większość przyjaciół i krewnych w Amstetten."(Niesamowita normalność.) - wspomina po latach. Jednak wiedza przynosi spokój i dystans. To się wyczuwa w narracji Pollacka, w sposobie relacjonowania zdarzeń, w języku opisu historycznych faktów (choćby były to fakty z życiorysu ojca-gestapowca), ale i w przepięknych opisach architektury, przyrody i refleksjach o kulturze Zachodu i Wschodu (Między Bocksdorfem a Stegersbachem. Obserwacje z południowego Burgenlandu; Ruse. Wiadomości z Bułgarskiej prowincji.) .
Język szacunku
Książka Martina Pollacka napisana jest językiem który jest dobrze słyszalny, wyraźnie szeleści polskością, pewnie również dzięki temu, że autor Po Galicji wiele lat spędził w Polsce studiując literaturę słowiańską i historię, ale z pewnością nie tylko. Tekst jest przyjemny dla ucha, a to bodaj nielicznym polskim autorom się udaje, za co należy oddać szacunek zarówno autorowi książki, jak i autorowi jej polskiego przekładu, Andrzejowi Kopackiemu. Język książki Pollacka jest nasycony narracją szacunku, to mowa dialogu i refleksji.
"Elementem niezbędnym do identyfikacji przeszłości i jej transmisji ku przyszłości jest język, w którym jak w lustrze odbijają się zjawiska, procesy, portrety, zachowania. Wykorzystywany w literaturze, zarejestrowany w słownikach, przenoszący zdroworozsadkowe postrzeganie rzeczywistości w paremiach, a refleks istnienia w inskrypcjach nagrobnych, jest nośnikiem pamięci przeszłości we wszystkich jej składnikach. Do tych zaliczymy dzieje narodu, jego bogactwo kulturowe i potencjał."- pisze Elżbieta Skorupska-Raczyńska w eseju Pamięć w języku... Język pamięci. (Lamus. Pismo kulturalno-artystyczne 2/2 2008, Gorzów Wlkp., s.5.)
Język jest w tej książce Pollacka nie tylko środkiem przekazu czy opisu sytuacji, nośnikiem wiedzy pokoleń, jest sam w sobie świadectwem, rejestrem dziejowych procesów, język faktycznie dokumentuje historię.
Język nienawiści
Dokument napisany w urzędowej frazeologii narodowych socjalistów nie wymaga już żadnego komentarza, wystarczy przyjrzeć się strukturze wypowiedzi, spojrzeć na nagłówki, liczby, nazwy zbrodniczych procedur, uprzytomnić sobie sposób funkcjonowania aparatu władzy i represji, by zrozumieć grozę ludzkich losów, zdawkowo, ale wyraźnie odbitą w tym języku (Odżydzanie, Sprawa Cyganów I - IV ). Pollack tropi przykłady języka agresji, nomenklatury władzy, komunikaty ideologiczne faszystowskiej propagandy czystości rasowej, wychwytuje skamieniałe formy lingwistyczne, świadczące, że faszyzm, totalitaryzm, pogarda dla zwyciężonych i podległych przetrwały w uśpieniu wiele dziesiątek lat i niepostrzeżenie odzywają się... np. w komunikacie państwowej instytucji demokratycznego kraju. Myślę tu o tekście inskrypcji na grobie wojennym Stanisławów, dwóch tytułowych Polaków zamordowanych przez czerwonoarmistów, już po oficjalnym zakończeniu działań wojennych w Austrii. Za treść nagrobnego napisu odpowiada Austriacki Czarny Krzyż:
GRÓB WOJENNY
TU SPOCZYWAJĄ DWAJ POLSCY ROBOTNICY WSCHODNI
STANISŁAW GRZANKA 1925 -1945
STANISŁAW MĘDREK 1927 - 1945
Autor opowieści zadaje tu pytanie: Dlaczego na grobach Polaków widnieje pogardliwy faszystowski napis, zapis historycznej wspólnoty celów Wschodu i Zachodu w dominacji nad krajami Europy Środkowej?... "Wątpliwa jest kwalifikacja robotnicy wschodni tak bowiem w nomenklaturze narodowych socjalistów określano mieszkańców byłych ziem sowieckich, a także wschodnich terytoriów Polski, które we wrześniu 1939 zajęła Armia Czerwona."
To spostrzeżenie Pollacka jak i wiele innych pokazuje bardzo szeroki wymiar jego reporterskich umiejętności obserwowania, analizowania i dostrzegania komunikatów historii, tropów dziejowych, czasem też przyczyn umierania Polaków...
Zaginione słowa
W innych tekstach, takich jak Ruse. Wiadomości z Bułgarskiej prowincji., a także Galicja. Odciski dziejów., autor ukazuje jak znaczenia słów: swój, tutejszy, nasz, kum, ziomek; słów które definiują człowieczą tożsamość, przeszły w XX wieku transformację, kiedy całe etniczne społeczności, jak choćby łemkowska w Polsce i na Ukrainie zostały pozbawione ojczyzn. Znaczeniem wagi słów i samej ich obecności, które dają świadectwo tożsamości ludzi i miejsc zajmuje się Pollack w kilku tekstach tego cyklu, np.w tekście Między Bocksdorfem a Stegersbachem. Obserwacje z południowego Burgenlandu. Autor przywołuje tu stare nazwy miejscowości i ulic, zapomniane przez dekady węgierskie napisy na budynkach, odzyskuje od swoich chorwackich rozmówców chorwackie słowa, którymi mówiło się w ich domach rodzinnych, (słowa języka, którego w nowej ojczyźnie - Austrii - już nikt nie używa, słowa z domów, które zostały opuszczone;). To wszystko zabytkowe akcydensy historii, których niszczenie i zamiana na język administracyjnie narzucony lub ekonomicznie opłacalny (niby "zgodna z duchem czasu" - jak mówi jeden z bohaterów reportażu Austriacka droga. O znikającej mniejszości - epilog. ) - powoduje nieodwołalne straty w naszej świadomości, w świadomości dziejów Europy.
A jednak..."Jest nawet w Burgenlandzie komisja, o której mało kto wie i która zadaje sobie trud zniemczania nawet najmniejszych pagórków i strumyków noszących od stuleci słowiańskie nazwy." (Austriacka droga...).
Wiedza i swiadomość
Historia ludzkiej nienawiści, wrogości wobec obcych lub innych, sąsiadów zza miedzy, czy rzeki, albo przybłędów pozbawionych ojczyzny (jakkolwiek byśmy nie nazwali ludzi mówiących własnym jezykiem, czczącym swojego boga i posiadających wspólną, odmienną od naszej, przywiezioną z obcych stron tradycję narodowo-kulturową), jest tak stara jak historia kultury w ogóle. Ta teza świadczy o okrucieństwie historycznej narracji dziejów europejskiej cywilizacji... Jednakże powojenne losy niektórych nacji Europy, takich jak Żydzi, Romowie, Łemkowie, ale i Polacy, Ukraińcy, Vojwodince, są pisane pod dyktatem szczególnie okrutnej narracji historycznej. Rasizmy i nacjonalizmy różnych narodów i krajów, dyktaty zła i dyktatury ideologii wszechwładzy, totalitaryzmy rodzące i rozwijające się na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat, nie różnią się od siebie w istocie i pojawiają w się w coraz to nowych formach, mutacjach nienawiści, ideologii lub religijnego fanatyzmu. Pollack pokazuje w swoich reportażach obrazy z różnych dekad XX wieku, historie rozgrywające się w Austrii, Serbii, Chorwacjii, na Ukrainie, w Bułgarii,Turcji czy w Polsce, obrazy historyczne w podobnym stopniu nasycone nienawiścią i wrogością wobec inności obcego.
Dzisiaj, dzięki zniesieniu granic, współpracy międzynarodowych organizacji, podróżomi otwarciu się wielu, szczególnie młodych ludzi, na inność, jest nam to jednak o wiele łatwiej uchwycić, zaobserwować, opisać i poddać refleksji, łatwiej niż kiedykolwiek. Mimo, że topnieją źródła pierwotnej informacji i ubywa świadków historycznych zdarzeń dzisiejsza Europa posiada wiedzę o historii nienawiści i świadomość wagi rozmowy.
Dzieje nadziei
Dzieje właśnie zataczają krąg, dzieje pozbywają się granic, ludzie poszukują innych kryteriów tożsamości niż geopolityczna równoważnia między Wschodem i Zachodem. Świadomość bycia obywatelem Wolnego Świata powoduje, że zastanawiamy się coraz częściej kim jesteśmy, nie skąd właściwie pochodzimy (albo z której strony stoimy), ale kim jesteśmy w istocie - my ludzie, my - twórcy historii. Jeśli bowiem w tym tyglu pełnym bólu i niesprawiedliwości jakim jest Europa Środkowa nie znajdziemy swojego ojczystego miejsca, bo miejsca - jak łemkowska wieś Czarne - znikają z powierzchni Ziemi, to została nam jeszcze świadomość i wiedza, geneaologia pokoleń i trajektoria rozrzutności losu... Zostaje ludzka dociekliwość, odwaga zadawania pytań i reporterska pasja opisu, dzięki której wiemy więcej o swoich bliskich i wrogach, obcych i sąsiadach, a więc o ludziach często bliższych nam niż my sobie.
Zostaje książka pełna pytań, pełna nadziei...
Paweł Ivo Kaczorowski |