Będziemy potrzebować nie mało buńczuczną scenę gangsterską,
w której te wszystkie tandetne subtelności mdlące języki,
zostaną wykastrowane na mniej wyrachowane, na dobre.
Smaki gorzkiego Carlito i malinowy sok na udach księżniczki,
a nie jakieś tam półśrodki w stylu drinki pod parasolem i degustacja wina.
I będzie tak, że dostaniemy się na jeden szczyt.
I będzie wtedy jakaś prosta godzina.
Minuta po dziesiątej będzie wybijać.
A płaskowyż też poślemy do wszystkich diabłów,
bo tylko takie chłopaki dadzą mu w mordę jak się patrzy,
bo jak będzie trzeba to szybko go utemperują,
może nawet postawią na baczność w salto w penisa.
I nie będzie gadania, że na dłoniach takiej sobie kelnerki
cappuccino podadzą
w domieszce śródziemnomorskiej topografii.
Będzie stromo i wyraźnie pochylone plecy naszych kochanków
oddzielą nas od skromnych porównań, że wzniesienie padołu,
albo lekkie uniesienie.
Nic z tych rzeczy, bo wszyscy będziemy lecieć na łeb na szyję,
spadać apodyktycznie, kompromis utniemy jeszcze szczytując,
będą wyraźnie wymawiać Carlito.
|