Matka Polka z kolczykiem w sutku
ziaren wieczności już nie sieje
waży ją Bóg na wadze smutku
za chuda jest
nie ocaleje
wraca do domu z cieniem w dłoniach
przez Ostatecznych Sądów bramy
przez brudne czyśćce
słupy ognia
przez trudny nad przyszłością namysł
z kołyski wstaje martwe dziecko
prosi o mundur i karabin
i o krew prosi
nie o mleko
bo chce się po bożemu zabić
piersi jej puste
serce puste
lecz ona tego mu nie powie
do nieba Matka Polka pójdzie
przez dziurkę w syna swego głowie
|