zbyt długo czekałem aż stopnieją śniegi między nami potrafię rzeźbić kulę wybuchami porannej ciekawości ugniatam znane atomy i te które przyjdzie potem turlać na drogach
zjawiają się godziny łaknące wolnych stanów ich myśli używam wyłącznie do stworzenia wiersza pożądam w obrazie pachnącym różami aż po nieprzewidywalne zenity odbijam się
na trampolinie uginającej się w dalszym ciągu pulsują przedsionki zalewane krwią rozbieganą we wszystkich kierunkach znajduję sens w kubłach na śmieci gdzie politycy lansują niebo
otwarte na oścież z rabatem na kolejny wers |