Pierwsze kliknięcia. Dzisiaj udało mi się wyjść nie tylko poza siebie, ale stanąć jako obserwator obok mej subiektywnej wizji ludzkości i jej odradzania się z kolejnymi pokoleniami. Czy nie jest tak, że to zawsze my, współcześni, żyjemy obarczeni garbem niepewności; człapiemy po omacku w obawie przed śmiercią, która tak naprawdę, przynosi na tacy wszystkie rozwiązania? Nie jestem typem samobójcy. Raczej człowiekiem mającym zrozumienie dla tego aspektu życia. Podziwiam jego szczerość. Jeśli bóg istnieje i czeka na nas po latach odkupienia coś co nazywamy rajem, to wydaje mi się, - współcześni nie wiedzą wszystkiego - że po spędzeniu tam pewnej części nieskończoności, zatęsknimy za życiem, które prowadzimy dzisiaj. Naiwność? Możliwe. Ale czy nie cenimy najbardziej rzeczy skończonych, ulotnych, przemijających?
Rodzimy się z bagażem fundamentalnych, nierozstrzygniętych pytań. I nic w tej materii zrobić się nie da. Po nas przyjdą kolejni, zanurzą się po pas w toczonej podczas żarliwych dyskusji pianie argumentacji, tysiące stron zostanie zapisanych, miliardy głów podrapanych, na polach światopoglądów narodzi się wiele odpowiedzi - żadnej definitywnej. Żyjemy po ciemku i ta nasza niewiedza jest dla mnie urocza, gdyż odpowiedź czeka tam na mnie, nieunikniona tak jak podatki. Nie znaczy to, że zasiądę głęboko w fotelu obojętności, wręcz przeciwnie. W wielu przypadkach ważniejsze jest to, że się gra. Życie same w sobie jest zwycięstwem. I widzę jak pobudza kolejne pokolenia, które przesuwają się na osi czasu niczym potężny suwak półświadomości. Nie wiem tak naprawdę nic o istocie mego pobytu tu i teraz. Dowiem się więcej, gdy suwak przesunie się w miejsce dla mnie zaprzyszłe, leżące za horyzontem "mojej" współczesności. |