- Czy ludzkie potknięcie jest karane?
Zapytał z nijakim zdumieniem w oczach. Teraz większym, bo nie widząc jeszcze powagi sytuacji, odpowiadał pytany.
- Pana dowód osobisty poproszę.
Jeszcze proszą – może pomyślał sobie, że jeszcze proszą… okazał jednak dowód, któremu Ci z kolei przyjrzeli się dokładnie z obydwu stron. Na żadnej z nich nic nie znaleźli - imię, nazwisko, data urodzenia, nr dowodu – wystarczy, przepisać, nanieść.
- mandat - 200 zł.
Dwieście złotych? Pomyślał też, że złotówka się umacnia – to tym nas karmią, tymczasem moja data urodzenia ulega dewaluacji.
- Dwieście złotych? Ale ja jestem trzeźwy – obruszył się – ja nic nie piłem.
- widzieliśmy jak się Pan zatoczył.
- to było potknięcie. Zahaczyłem nogą o kamień i się potknąłem.
- nie! – Stanowczo. Pan się zatoczył, to było wyraźne zatoczenie się.
- od kiedy ludzkie potknięcie jest karane?! Proszę mnie w takim razie zbadać. Na pewno macie w samochodzie sprzęt żeby mnie zbadać. Proszę mnie zbadać – ja nic nie piłem. Nic nie piłem – powtórzył.
- przyjmuje Pan mandat? Zapytał. Tak, zapytał.
Wysoki, barczysty. Patrzący z góry w małym długopisem w jego dłoni, z karteczką w drugiej, zaraz wymieni te skromne narzędzia urzędnika na jego szyję i twarz.
- chyba was popierdoliło? Wycedził.
Znalazł się w suce, co nie trwało zbyt długo, okupione kilkoma minutami czasu, cienką strużką potu, jaka wstąpiła z murów niezrozumienia. Suka była niebieska, zachodniej marki, on był niewysoki, nieco wychudzony – idealny powód do premii pracowniczej. Znalazł się w suce sprzedaży, nagabywany przez sprzedawców usług i wyprzedaży.
|