Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

PRZEMEK MATELSKI

MIEĆ CZ.1

Wypisane na twarzy. Rozrysowane dokładnie. Linia po linii odkryte na odjeżdżający kolejno autobus, na samochód zatrzymujący się na czerwonym świetle. Odkryty przed obok przechodzącymi ludźmi. Można popatrzeć, można poprzebierać wzrokiem pamiętając o grzechu zatrzymywania się, pamiętając o grzechu powrotów. Czekam, siedzę na ławce i się rozglądam, niewidocznie, nieznacznie. Błąkam się palcem po mapie, sobie wyobrażam i dotykam kolejno. Tu jedno, tam jedno, a tu drugie. Rozpadają się, znikają. Taka zabawa od samego rana, ale to nie o tym to wszystko, co pozostało w moich dłoniach, to wszystko, co pozostało w spojrzeniu, kiedy patrzę, gdy tutaj zostałem. Ławka w centrum Katowic, to jest to miasto wojewódzkie, to jest to centrum wszystkiego, co wkoło. Zaraz wstanę i wyruszę na dworzec – myślę sobie, patrząc na słońce a właściwie na chmury przesuwające się powoli po turkusowym niebie. Pójdę na dworzec kolejowy, przedrę się przez ciemną chmurę myśli i swojego zapachu, przez siatkę spojrzeń, która wnet mnie okryje, będę niewidzialny – modlę się. By wyjść na światło, po starych schodach, dotykając kształtu poręczy podającej mi dłoń, podciągającej mnie do góry. Lecz zanim to nastąpi wsiądę do pociągu. Mam ze sobą niewiele rzeczy, wszystkie zatopione gdzieś pod powierzchnią grubej, plastikowej folii z Real’a, o tej porze roku, wyzbyty większości z nich. Żebrak porzucający swoje ciepłe ubrania na śmietniku. Przemykam do środka przez rozsunięte szeroko drzwi, szukam miejsca przechodząc kolejno przez wagony zaczytanych ludzi, zatopionych w swoich modnych ciałach studentów nieskromnie patrzących na swe odbicia, czuję swoje długie włosy na spoconym czole i do mych uszu dotyka czasami spojrzenie lub przykryte dłońmi usta mówiące na mój widok słowa, których niedosłyszę. Zapatrzona w widok zza okna starsza kobieta. Wychodzę ostatnim wyjściem, czekam jeszcze chwilę w niecierpliwości. Patrzę jak odjeżdża, jak pustoszeje peron z widokiem na miasto za moimi plecami. Wracam do siebie, do niczego więcej, trzeźwieje w samotności, choć tu i ówdzie pojawiają się jakieś znajome twarzy bezdomnych, bo jestem tu wystarczająco długo, aby się zaznajomić – jak na razie bezskutecznie, jak na razie nie ma takiej potrzeby. Zdjęcia, numery telefonów zapomniane, straciłem już dawno potrzebę trzymania tych wszystkich rzeczy, rodzina, być może poszukiwana, być może zapomniana, być może ktoś, co jakiś czas krąży po tym mieście w poszukiwaniu mnie – w nadziei. Mnie z tych zdjęć. Mnie ze wspomnień. Jeśli by mnie jeszcze ktoś rozpoznał. Zestarzałem się? Dla kogo? Mam dwadzieścia dziewięć lat. Urodziłem się w Zabrzu, tam też ukończyłem szkołę. Ukończyłem również studia, opuściłem swoją rodzinę, ojca wielbiącego nowe samochody, dziewczynę z katalogu mody, znerwicowaną matkę z nadzieją liczącą na mój talent zaprzęgnięty tuż, tuż we zaprzęgi postępu, w zaprzęgi nauki, w maratony zdolności. Wszystko musiało się udać, tak bardzo w to wierzyli i ja również. Lecz nie zdołałem – myślę sobie czasami. Nie chciałem? Czy z lekkomyślności zaigrałem? Przestałem się interesować, jedynie patrzę, widzę te same osoby na tej samej ulicy jak biegną i biegną z powrotem. Moje spojrzenie ich jednak nie dosięga. Moje słowa, myśli nie zdołają ich dotknąć. Opływają jedynie po mnie. Przecieram oczy – nie zdążyłem.
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur