Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

PRZEMEK MATELSKI

PANIE PREZYDENCIE

- jaśnie panie prezydencie, ależ pan dziś ślicznie wygląda, doprawdy pana twarz będzie ślicznie błyszczeć w tych reflektorach. Tak myślę przynajmniej. Prezydent rozejrzał się po pokoju, zawiesił spojrzenie gdzieś w górze, zdając się zatrzymując dłużej na jakimś złotym szczególe o którym w istocie tylko on mógł posiadać jaśniejszą wiedzę. Uśmiechając się do niego pani wiceminister wybrała ostatnią białą nitkę z ramienia prezydenckiego czarnego swetra.
- o czym myśli Pan Prezydent? Pan patrzy wzrokiem, czyżby wpadł na jakiś nieprzejednany przez obce siły plan? Ohhh. Zajękła bezszelestnie. Prezydent jednak pochylił głowę, patrząc tym razem na wprost siebie, tuż przez duże przestronne okno. Powiedział:
- Niech Pani powie, że chce się zobaczyć dziś z tymi piętnastoma posłami z Ruchu Narodowa Ludowego.
Przy ostatnim słowie jego głos zabrzmiał jakby tajemniczo. Odkasłał i znowu się odezwał.
- no niech już pani pójdzie, niech pani wraca do swoich obowiązków pani minister, niechże już pani się zajmie obowiązkami, ojczyzna czeka.
Spojrzał na nią, a jego wzrok przemienił się w spojrzenie pełne surowości ojca. Ta ukłoniła się nisko poprawiła na biodrach skromną, prostą sukienkę i odwróciła się jeszcze tylko w jego stronę próbując zapamiętać stojącego na dywanie przed oknem w swoich ulubionych, szarych papuciach - Pana Prezydenta. Jakże ta chwila wydawała jej się szczególna, każdy taki poranek z jego obecnością starała się później opisać, zapamiętać do głębi, gdyż tylko takie wspomnienia dawały jej prawdziwą inspirację i odwagę do pracy jaką wykonywała.
- aaa… zatrzymała się tuż przed drzwiami. Pani Prezydencie. Zaczęła miękko. Panie Prezydencie. Co ja mam im powiedzieć, tym obcokrajowcom, którzy dzisiaj przyjechali.
- no niechże Pani im powie, że jestem zajęty bezpieczeństwem kraju. No niechże pani już idzie.
Zdenerwował się. A jej oczy nabrały jakby silniejszego blasku. Drzwi zatrzasnęły się, a klamka powoli uniosła się i wróciła do swojej pozycji. Prezydent został sam. Jego usta zmarszczyły się w niewygodnym grymasie, skóra na nosie wezbrała się kilkoma grubszymi fałdami. Jego twarz skrzywiła się nieco bardziej, po czym zastygła w surowym grymasie. Był niezadowolony. Wyobrażenie o posiadaniu władzy w jego mniemaniu z niedalekiej przeszłości różniło się znacznie, nie zdawał sobie sprawy, że utrzymanie władzy będzie mu nastręczać aż tylu przykrości i niewygód, na które musiał się mniej lub bardziej godzić. Z otuchą w duchu myślał za to o swoich słabszych i nieudolnych rywalach nieraz muszących znosić gorsze cierpienia, a nawet upokorzenia od niego – Prezydenta. Usiadł więc na miękkim, skórzanym fotelu, głęboko się w nim zatapiając. Poczuł jakby był naprawdę stał się w końcu jego właścicielem.
- jest mój. Pomyślał, a może to tylko było jakże subiektywne wrażenie. W dłoniach trzymał małą filiżankę ciepłej kawy. Powziął małego łyczka, jego usta w końcu nieco się rozluźniły, brwi w końcu opadły z nerwowego naprężenia. Doprawdy nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy jakże ciężko jest się utrzymać w tym fotelu, jakże ciężko jest utrzymać w dłoni z tym spokojem, z tą stoickością tę małą filiżankę z prezydenckiej zastawy, jakże z trudem przychodzi ten spokojny ton, ruch ciała, kiedy przechodzi po dywanie i jak trudno jest mu swobodnie mówić przed obliczem tych wszystkim fleszów, kamer, błysków, nie raz tej całej hołoty. Jakże trudno mu było być tym prezydentem. Zląkł się znowu przez chwilę. Przetarł suchą dłonią lewą stronę twarzy, cicho zamruczał. Jego twarz znowu nabrała gniewu, przecież nie chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział, nie chciał, aby komukolwiek, kiedykolwiek coś podobnego przyszło do głowy. On – prezydent miałby drgać, miałby nie czuć się sobą?
- przecież to niedorzeczność! Zajękł znienacka na głos. Rozejrzał się. Odłożył gwałtownie filiżankę, ulewając nieco na spodek, na jego ustach trzymała się jeszcze mocno mała kropla kawy, którą gwałtownie zlizał.
- nie pozwolę na to, nie dopuszczę do tego. Pomyślał.
- Niech się Pan już uspokoi.
Jego ciężki oddech słychać było niemal z każdego miejsca w pokoju, w każdym z tych miejsc rodziło się dla niego nowo powątpienie, w jego głowie rodziła się nowa to myśl o zastąpieniu kolejnego urzędu jego, jemu tylko podwładnym i oddanym człowiekiem.
- herbaty! Krzyknął
- panie prezydencie urodziło się Panu dziecko, ma twarz Andrzeja Leppera.


 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur