Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Rafał Derda

o książce Roberta Rybickiego "Gram Mózgu"




Rafał Derda

 

 

Dzikołaki przyszły w stringach, czyli na temat Gram, mózgu Roberta ‘Ryby’ Rybickiego.

 

Z ciekawością, ale i z niepokojem sięgnąłem po najnowszą pozycję mieszkającego w Rybniku autora. Od czasu wydania poprzedniego tomiku minął niecały rok i było niezmiernie intrygujące, czy uda się twórcy zachować wysoki poziom Stosu gitar, wydając tak szybko następną książkę. Wszelkie wiążące się z tym obawy należy jednak uznać za bezpodstawne, Gram, mózgu utrzymuje tempo narzucone przez poprzedzające go pozycje, a nawet momentami przyspiesza, co zważywszy że poezję Rybickiego trzeba porównać raczej do formuły 1 niż do wyścigów gokartów, jest godnym zauważenia osiągnięciem. Ale po kolei.

Gram, mózgu przykuwa uwagę czytelnika od samego początku, czyli od zerknięcia na okładkę, a to dzięki bardzo ciekawej oprawie. Po raz kolejny należy pochwalić autora koncepcji graficznej, Piotra Zdanowicza, który nadając obwolucie sznyt old-schoolowego, psychodelicznego komiksu bardzo trafnie koresponduje z klimatem książki, unikając jednocześnie dosłowności. Dalej, kiedy zagłębimy się w teksty składające się na ten podzielony na dwie części zbiór, robi się jeszcze ciekawiej. Autor Epifanii i katatonii przyzwyczaił już swojego czytelnika do specyficznego obrazowania i potoczystego rozbuchania charakteryzującego jego pisanie. W najnowszej, wydanej przez poznański WBPiCAK książce, możemy również znaleźć powyższe. Do wyjątkowego świata „Ryby” zapraszają już same tytuły utworów, takie jak Obrzyn czasu, Bykodzień w Katowicach, czy też Mroźny, freonowy motyl.     

Robery Rybicki jest twórcą nieco osobnym, od paru książek budującym konsekwentnie swój styl, mieszczący się gdzieś pomiędzy orbitą wyznaczaną przez najbardziej korzystających z deklaratywnej zadziorności Whitmana beatników, a planetoidą przefiltrowanego przez postmodernizm i niezamkniętego w akademicki lingwizm ducha futuryzmu. Zdaję sobie sprawę, że przytoczony tutaj drogowskaz jest nieco meandryczny, ale i omawiana w tej recenzji poezja nie poddaje się łatwo jakimkolwiek klasyfikacjom.

Za kluczowe zdanie tomiku można traktować wersy zamykające jeden z pierwszych utworów Gramu, mózgu  o tytule Światło. Podmiot wypowiada tam dosyć znamienne słowa:

 

(...) A tak naprawdę 

liczą się tylko dwie rzeczy,

i te dwie rzeczy po nas zostaną.

 

Chodzi o szaleństwo i technikę.

Nie żadna tam poezya i dobro. 

 

(Światło, str. 9)

 

Jeżeli potraktujemy powyższe słowa jako kompas i mapa, która prowadzić by nas miała przez wzburzone fale oceanu znaczeń Rybickiego, dochodzimy do bardzo ciekawych wniosków. Rzeczywiście, dominującym konceptem przenikającym Gram, mózgu nie jest traktowanie poezji jako sztuki służącej za wszelką cenę społeczności oraz podtrzymującej swoje wyznaczone przedtem miejsce w oglądzie świata. Głównym idiomem znaczącym pisanie Rybickiego w jego najnowszym tomiku jest przekraczanie powyższego poprzez traktowanie poezji jako wehikułu wizyjności usprawiedliwionej warsztatową sprawnością. Autor stawia sobie tym pewne wyzwanie, i warto się przypatrzyć w jaki sposób realizowany jest ten paradygmat:

 

 

 

Obrzyn czasu

 

Dzikołaki przyszły w stringach.

Zjadłem jajecznicę i osiągnąłem

constans. Dotarł do mnie

światopogląd bakterii. Spójrz na

chody ludzi! Wszystkich ludzi.

Mój mózg jest łowicką wycinanką.

Na palecie wydrapane tęczówki.

Poezya jest po to, żeby jej nie

było. (...)

 

(Obrzyn  czasu, str. 10) 

 

 Już pierwsze wersy jednego z najbliższej położonych do Światła utworów odpowiadają na postawioną powyżej kwestię. Rybicki posiada w zanadrzu kilka strategii, by wypełnić potrzeby swojej wizji pisania. Jedną z nich jest tworzenie za pomocą krótkich, ale za to zaskakujących intensywnością swoich metafor zdań, jakby z zupełnie innej, zaczepionej w naszej, ale co słowo się od niej odbijającej, rzeczywistości. W miarę posuwania się w głąb lektury, tworzy się dzięki temu wielowymiarowy, niezmiernie oryginalny arras, gdzie przenikają się wątki, myśli, zabiegi poetyckie. Przywołana tu poezya jest jednym z nawracających co rusz w książce zawołań, którego rozszyfrowanie treści, niezbyt trudne zresztą, pozostawiam radości ewentualnego czytelnika. Jest ich w Gramie, mózgu o wiele więcej. By nie zabierać czytelnikowi szansy samodzielnego odczytania tekstu, przestawię jedynie kilka z nich.

Wspomniane już zostało, że najnowszy zbiór poetycki Roberta Ryby Rybickiego, mimo iż pozostaje w klimacie naszkicowanym przez poprzednie pozycje autora, poszerza spektrum widzenia świata przez podmiot liryczny o  kolejne elementy. Jednych z tych elementów jest, pisany zawsze wytłuszczonym drukiem, postać Bogga. Opisywana przez Rybickiego osoba ma dużo wspólnego z gnostyckim złym demiurgiem, dla Bogga-epileptyka ziemia jest tylko jednym z bunkrów (Rury. Cipunkt, str.25),  jeden z tytułów Gramu, mózgu  brzmi Znaleziono czaszkę Bogga, rzecz w jednoznaczny sposób ewokująca Nietschego, ale i też książkę Nasi przyjaciele z Frolixa 8 Philipa Kindreda Dicka. Ten, nieco pesymistyczny skręt w pisaniu Roberta Ryby Rybickiego, u którego przecież znaleźć można było utwory wprost nawiązujące do transcendentalistycznego podziwu nad wszechświatem, niepokoi, ale też i zaciekawia, podnosząc tym samym wartość tej liryki.

Nastepna rzeczą, której nie można nie zauważyć w Gramie, mózgu jest kwestia liternictwa. Sposób zapisania tekstu wydaje się być dodatkową, osobną narracją w tomiku. Niektóre ze słów-kluczy przewijających się przez książkę pisane są kursywą, co do zauważenia jest nawet w przytoczonych wyżej, niewielkich przecież fragmentach utworów. Warto prześledzić jakie słowa wyróżnione zostały przez autora, ponieważ poszerza to jeszcze bardziej możliwości interpretacji tekstu i dodaje kolejną płaszczyznę, do i już tak wielowymiarowej konstrukcji prezentowanej nam w tomiku. Co więcej, w drugiej części książki, wierszach składających się na cykl Grom mózgu, nazwy kolorów pisane są czcionką o danym kolorze (czerwony, malachit), jeszcze bardziej podbijając piłeczkę. Jest tutaj niewątpliwie szaleństwo, ale jest i również metoda, łatwa do odkrycia, jeżeli czytelnik bez uprzedzeń otworzy się na proponowane przez Rybickiego przestrzenie.

Podsumowując, nie da się przejść obojętnie wobec najnowszej produkcji byłego redaktora Plamy. Rybicki przyzwyczaił nas, że każda jego odsłona to kolejna relacja historii o lirycznej jazdy bez trzymanki, historii opowiedzianej tak ciekawie  i nietuzinkowo, że czyta się każdy ze składających się na ten tomik wierszy lepiej niż niejeden kryminał. Jeżeli miałbym jakiekolwiek zastrzeżenia do książki, to może pomarudziłbym trochę na temat jej objętości. Gram, mózgu to ponad dziewięćdziesiąt stron gęstej liryki. Dwie części składające się na książkę, Zapalenie baku oraz Grom mózgu inny poeta mógłby bez problemu potraktować jako materiał na dwie oddzielne pozycje. Rozumiem, że Rybickiemu piszę się dobrze, dużo i świetnie to wychodzi, jednakże sama jego propozycja jest o takiej mocy, że dochodzi tutaj do objętości granicznej. Kilka więcej tekstów i czytelnik mógłby się tomikiem zwykle znudzić, potraktować tworzące klimat książki przenikające się przez nie tematy jako zwykłe powielanie motywów. Wyjąwszy ten jeden, niewielki w gruncie rzeczy szczegół, mamy do czynienia z kolejnym świetnym tomikiem jednego z najciekawszych, i jeżeli można jeszcze trochę pomarudzić, jednocześnie jednego z najbardziej niedocenianych twórców tzw. młodej poezji polskiej. Pozostaje zakończyć fragmentem z tomiku, wyrażając nadzieję, że jeżeli nie słowa recenzji, to sama błyskotliwość poety przemówią za zapoznaniem się z omawianą książką.

 

Zardzewiałe

druty Słów, lewar światła

wynosi grom mózgu do szklanego

cylindra, który prowadzi do oka

jak światłowód, druty Słów są

kikutami rozszarpanych domostw;

 

tylko zerknąłem w nieskończoność

i wiem: już mnie nie ma (...).

 

(Zardzewiałe, str. 53).

 

 



Robert Rybicki "Gram mozgu", WBPiCAK, Poznań 2010

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur