to nie dąb
Bartek był moim bratem
laliśmy się po łbach
a matka prosiła do stołu
i błagała o spokój
rozgałęziliśmy się
on tam
ja tu
ona obrastała mchem
i to było naturalne
gdy zanosiłem się samotnością
nie dzwonił telefon
dzwoniło mi w uszach
od pustostanu dni
nie mogłem się opędzić
od powietrza pełnego strychu
spotkaliśmy się przy trumnie
kolejnego ściętego drzewa |