Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Rafał Kwiatkowski

DANTE I PRZEJĘZYCZENIA

       Najwyższa pora, bo późna, powiedzieć sobie - choć zmierzcha się już od dawna, co nie przeszkadza wieszczyć niektórym z wieszczów rychłego końca - że jednym z czołowych pojęć, mimo patyny, jest na tej scenie końca zwykła odpowiedzialność.

       Dante stworzył swoje dzieło dawno temu co nie przeszkadza nam wyciągnąć z tego aktualnych wniosków, jakże ważnych dla współczesnych już przeciwdantejskich, kontynuatorów dzieła, ba, można tu wymienić wielu autorów, którym posłużył za drogowskaz, jest ich cały Legion.

       Odpowiedzialność za język w którym się urodziliśmy (był już przed nami) może przysłużyć się tylko jednemu, uczynieniu paru kroków dalej. Proces cofania, choć jedno i drugie tak naprawdę nie zmienia nic w świecie, bierze swój początek w nierozróżnianiu podstawowych faktów, zasługujących może na miano aksjomatów, gdyby nie postne przemianowania i nudna terminologia. Każdy poeta, jeśli już ma zamiar rzucić swoje wiersze w szerszy obieg, musi się liczyć z wymogami języka do którego dobrowolnie się zaprzęga, który w jakimś sensie bierze w posiadanie, do którego jest podłączony siłą rzeczy. Z tego i tylko z tego co zastane stwarza on osobny przedmiot wśród innych, już gotowych, często przywalonych grubą warstwą metali ciężkich i kurzu. Nasz autor ma do dyspozycji wiele rejestrów, fragmentów, same szumy, zlepy, ciągi, resztę przypomnień i upomnień. Nawet zażalenia i wnioski. Na dodatek, jęsli ustawia głos w dzisiejszych czasach, nie oglądając się za siebie, może czerpać ile chce z bogatych zasobów ironii, co najważniejsze, rzucając w kąt nawyki dogmatyczne na rzecz wszechobecnego sceptycyzmu. Tak, nasz bohater nie wie co robi, rzucony na głęboką wodę tonie, albo uczy się pływać w barwach narodowych zamiast skorzystać z "obcej" szalupy i odpłynąć ku dziwnym brzegom.

        W ujęciu Dantego Wergiliusz reprezentował ludzką mądrość, Beatrycze wiadomo, objawia boski plan. Dzisiaj odpada jedno i drugie (uwielbiam skróty). Więc co pozostaje? Nic specjalnego, język, czyli cały ten koszmar a zarazem jedyna, dostępna poecie forma zbawienia. Nie tylko jemu. Każdy z nas może zaobserwować to parcie do wieczności, która trwa pięć minut, pod postacią literackiej nadprodukcji. Ile jeszcze da się znieść? Proza plastikowych bab i wesołych kawalerów zalega w bibliotekach wyczerpując wyczerpanie. Nasuwa się pytanie, czymże jest ów tajemniczy twór zwany potocznie Językiem? Niczym ważnym, albo właśnie tym co sprawia, że nasz autor, bohater, Eneasz zaczyna wierzyć w zakłócenie snu braci śpiących, a wiadomo, śpiących nie można obudzić grzecznie. Język jest właśnie tym "szumem, fragmentami opowieści, piskliwym głosem", który nie daje spokoju, pomylili się stoicy ze szkoły Elzenberga. Dziś transcendencja wyparowała i mamy przed nosem (niekiedy nousem) niczym nie skażone, nie tknięte ludzką stopą brzegi immanencji. Dlatego żadnej denotacji, pykamy sobie z konotacyjnej fajki w zależności od pozycji społecznej, leżąc na kanapie, albo podłodze.

        Pośpiech może być cennym nawykiem, skoro znaleźliśmy się w "życia wędrówce, na połowie czasu" - dalej, podobno na końcu.
 
        Tutaj Dante dostaje kopa w dupę. tutaj nie istnieje żaden "cały łaciński obszar" o którym śnił Sainte - Beuve. Eneasz przysiadł na kamieniu i zasnął rażony nudą.
 
        Należy wetknąć szpilki w dwa punkty papieru, które staną się ogniskami elipsy, następnie zawiązać sznurek w luźną pętlę wokół szpilek, po czym naciągnąć sznurek za pomocą rysika tak, by powstał trójkąt. Elipsa zostanie nakreślona poprzez przesuwanie rysika po powierzchni kartki przy zachowaniu napięcia sznurka. Obwód wszędzie, środek nigdzie.

        Najważniejszym pojęciem o którym już ględzę ponad stosowną dla mnie miarę jest właśnie elipsa.

        Och Dante, pamiętam moje pierwsze, wyraźniejsze spotkanie z Tobą. Miałem chyba jedenaście lat. Zapytałem bibliotekarkę o Boską komedię, a ona odpowiedziała, że nie ma, jest tylko Raj. I byłem w Raju. Zaczynałem jakby od końca, dlatego nigdy nie skończyłem, nie uczyniłem również z owej damy, jak Ty mój drogi, "pozoru rzeczywistości", pozostał jedynie nawyk poszukiwania Autora. Słuchaj "bezcelowa ciżba" ciąży nadal, ale pomijam Raj, zostawiam dla siebie opowieść Ugolina.

        Wracając do tematu języka... Skoro vulgaris locutio nadal nie podlega żadnym regułom, to zapewne, według Dantego, właśnie nim posługujemy się biorąc odpowiedzialność. Nadal otwartym pozostaje problem locutio secondaria, a właściwie nie ma żadnego. Sam Dante stworzył sobie ten problem, ostatecznie udowodnił coś o czym wszyscy wiemy bez wytrwałego studiowania De vulgari eloquentia. Język ulega z biegiem czasu rozmaitym przekształceniom. Jego pomysł związany z językiem elity umysłowej, to bzdura dla kabalistów, nawet volgare illustrae, jeśli jest jeszcze językiem, musi ulec przekształceniu, gdyż taka jest natura tego kapryśnego tworu. Wniosek: Dzisiejsza "elita" nie powstrzyma tego procesu. Obojętnie czy "klasycy" wypocą z siebie morze zalewające bardziej awangardowe skoki, czy nie, twór ten pozostaje w ciągłym ruchu. Zainteresowanych tym ruchem odsyłam do tekstów Tymoteusza Karpowicza lub Witolda Wirpszy.

        To dopiero początek wygłupów na temat Dantego.

        Bez przesady.
          

           

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur