z pozycji sędziego lub obserwatora
mając tuż za sobą cichy immunitet
oceniając walkę zaledwie na forach
całkiem często wtrącam się w prawdziwą jatkę
dwojga wojowników na śmierć i przetrwanie
słowa wyglądają wtedy jak maczety
a ja chcę je stępić i jestem szamanem
innym razem konflikt jak ze średniowiecza
łotrzyk bez kodeksu kontra prawy rycerz
są miecze na piersiach i sztylety w plecach
krwi mi wtedy szkoda i chcę być medykiem
jeszcze innym razem jest to pojedynek
i celny argument z jednej strony padnie
nabój ostatecznie zdaje się być ślepy
czas wtedy odmierzam jestem sekundantem
jaką cenę miewa zgrabna neutralność
wiem bo gdy po starciu znów przyjdzie odchodzić
ten wzrok spocznie na mnie nad podziw surowy