kiedy zapukaliśmy do swoich okien i stłukły się szyby –
byliśmy prawie jak fabryka gestów. W naszej sypialni paliły się kadzidła i świece w kolorze miodu. A w nas paliło się życie.
Pamiętasz, Lorelei, czytywałem Ci Dantego. A Ty oddawałaś mi się za
wzmiankę o Krzyżu Południa.
Tkaliśmy razem sen – kiedyś go zobaczymy. W tej chwili mamy pewność, że nigdy to nie nastąpi. Przykro mi, Lorelei. Ty – pielęgniarka. Ja – nauczyciel. A jego widać aż z drugiej półkuli.
* * *
teraz wydaje się, że wystarczy tylko wierzyć w śmierć wepchać się w zwarty korowód ludzi
z Krzyżem Południa
na plecach. |