Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

raw

farciarze

F.a.r.c.i.a.r.z.e

Po przekroczeniu osiemdziesiątki Babcia malała. W miarę jak przybywało jej miesięcy, to ubywało centymetrów. Chyba wiedziała o tym, bo na każdy następny sezon życia kupowała nowe buty na coraz wyższych obcasach i nowe wyższe od poprzednich kapelusze - aż doprowadziła do zatracenia proporcji między wzrostem a nakryciem głowy i butami. Nie wiem, czy nie zdawała sobie z tego sprawy, czy bagatelizowała własną powierzchowność i opinie obcych o sobie, czy straciła gust, choć tego ostatniego raczej nie, bo u Synowej dostrzegała mankamenty: - W tej ciemnej bluzce z tą swoją smutną twarzą wyglądasz jak hiszpańska wdowa – dokuczała jej. - Wiem, takie bluzki są teraz w modzie, ale ta moda jest dla młodych, a ty przekroczyłaś już pięćdziesiątkę. Według Babci każda moda była nie dla Synowej.
Babcia-kuleczka na za wysokich obcasach i w za wysokim kapeluszu w ciągu 5 lat zmalała o 6 centymetrów. Dziadek też się kurczył, ale w wolniejszym tempie. Nie wiadomo, o ile by go ubyło po przekroczeniu 85 lat, gdyby nie umarł. Niespodziewanie i cichutko. Jednego ranka wstał jak zawsze przez dwadzieścia emeryckich lat po szóstej, ogolił się, umył, wypił szklankę herbaty i poszedł do onkologa. – Pójdę do niego po wyrok – jak powiedział Babci poprzedniego wieczora. Wyrok był związany z wypryskiem na ustach, który nie chciał się goić, a to według Dziadka oznaczało raka i śmierć, zaś według Babci był to skutek dopalania petów znajdowanych pod ławkami, na chodnikach i gdzie tam kto rzucił niedopałka. Onkolog uspokoił: - To nie jest rak. Dziadek wyszedł z gabinetu uśmiechnięty, zrobił za bramą może ze dwadzieścia kroków i upadł. Wezwany lekarz stwierdził zgon, a sekcja jako bezpośrednią przyczynę śmierci wykazała zawał. – Serce nie wytrzymało czwartego tąpnięcia, zresztą ono było już jak kapeć. Zwyczajnie się zużyło – wyjaśniła dodatkowo lekarka strapionej Rodzinie.
Do tego czasu Rodzina miała farta.
Zima w tysiąc dziewięćset czterdziestym trzecim roku uwzięła się na ludzi – mroziła już od początku listopada. Ukraińcy też się uwzięli. Babcia z Dziadkiem mieszkali wtedy w małej wiosce. O jej ludziach mówiło się „mieszańce”, bo żyli tu Ukraińcy, właściciele morgowych poletek, wolni najmici, Polacy głównie jako fornale i obsługa dworu, no i Żydzi prowadzący swoje malutkie interesiki. Chaim utrzymywał żonę i czeredę dzieci z walizeczki, z która chodził od wsi do wsi i sprzedawał igły, nici, naparstki, wstążki, słowem, mieścił w niej pasmanteryjny sklepik. Do trzydziestego dziewiątego nikt nie zauważał różnic w pochodzeniu czy wyznaniu. Po prostu wszyscy byli tutejsi: tutaj się rodzili, tutaj się bawili, razem chodzili do tej samej sześcioklasowej szkoły i na religię, choć jednych uczył ksiądz, a drugich pop. Żydzi uczyli się sami. Na modlitwy też każdy chodził do swojej świątyni: Polacy do kościoła - sześć kilometrów na skróty w obie strony, Ukraińcy do cerkwi na miejscu, podobnie jak Żydzi do synagogi. Mieszane małżeństwa - z wyjątkiem żydowskich, ci żenili się w obrębie swojej grupy - ani chrzty według klucza: ona Ukrainka, on Polak, więc córkę nieśli do cerkwi a syna do kościoła, zaś syna chrzcili w cerkwi a córkę w kościele, gdy było na odwrót: on był Ukraińcem a ona Polką – nikogo nie dziwiły i nikomu nie wadziły. Do osiemnastego września trzydziestego dziewiątego roku.
Wtedy to Ola „popówna” w bramie triumfalnej zrobionej z dorodnych brzózek, umajonej kwiatami i postawionej przy wjeździe do „mieszanej” wsi, witała pierwszy oddział wojsk sowieckich: - Razem z wami, żołnierzyki – mówiła wystrojona na bielutko jak do Pierwszej Komunii – zawitały do nas po wiekowej niewoli u Lachów słońce i swoboda. - O jakiej niewoli ona plecie – zżymała się Babcia. – Ta ziemia i wieś od zawsze są nasze, polskie. Ola i jej ziomkowie inaczej sądzili. Taka choćby Maniuśka, która tańcowała na weselu Babci.
– Dzień dobry Maniuśka – powiedziała Babcia, wchodząc do sklepiku po zakupy dwa dni potem, jak wkroczyli Sowieci. – Jaka ja dla tebe Maniuśka? Ja nie rozumiju po polski. Ty howori do mene po ukraińśki.
Dziedzice uciekli z pałacu na parę miesięcy przed Sowietami. Babcia do dziś pamięta, co później opowiedział jej znajomy lokaj od dziedziców, który nie uciekł, bo nie miał dokąd: - Wpadł Sowiet do pałacowego salonu i celując karabinem w ścienne lustro, ryknął do własnego odbicia: - Ruki w wierch, tak kak ubju tiebie wołk!
- Duraka ty nie uznał? Eto zierkało – zarechotał drugi żołnierz, który ściągnął ze ściany zegar, zaniósł go do zegarmistrza Ojzyniego i kazał zrobić sobie dwa mniejsze, bo chciał je niczym ordery powiesić na piersi. Babcia pamięta Sowietów: nie mytych, nie golonych, w postrzępionych szynelach, z karabinami na sznurkach, którzy wywozili z pałacu resztki mebli, z obór wyprowadzali krowy, z chlewów świnie i wszystko co żyło pędzili piechotą na wschód. – Kury łapali i kazali gotować na miejscu. – Uwari mienja bulion ilji ubju – groził Babci żołnierz. – Jajcia ci oberwę, kak budiesz kraść kuricy biedakom – krzyczała.
Nie przypuszczała wtedy, że gorsze dopiero przyjdzie. Razem z rozzuchwaloną Ukrainą i jej nadziejami, które podsycał Hitler, na utworzenie samostijnego państwa.
Każdy może zostać kimś i wcale nie musi być genialny, tylko musi trafić na to swoje coś. Lekarz zyska sławę, jak trafi na swoją chorobę, znaczy taką, którą wyleczy, wtedy wszyscy mówią: ale dobry doktor, Jaśka wyleczył, choć ten już na księżą oborę patrzył. Aktor, choćby i kiepski zagra znakomitą rolę, gdy trafi na dobre tworzywo, w ogóle każdy człowiek, nawet nie aktor, może zagrać jedną rolę w życiu znakomicie. Tchórz okaże się bohaterem, gdy wyniosą go do tego okoliczności. On sam nawet nie wie, które to są okoliczności i kiedy został bohaterem – ot, tak się jakoś poskłada, że coś trzeba zrobić albo postąpić tak a nie inaczej i już. Dziadek nigdy odważny nie był, kury by nie zabił, choć wrażenie robił takie, że znajomi mieli go za twardziela. Mówił głośno, pewnie, jak trzeba, to przeklął, często nawet pokrzykiwał, żeby dodać sobie animuszu, ale Babci się słuchał, może nawet gdzieś tam w głębi duszy nawet bał, a przecież został bohaterem. Tak przynajmniej utrzymywała Babcia. On tak nie uważał. – Ot, pomogłem ludziom w potrzebie i to wszystko. O czym tu mówić.
To było podczas wojny. Wtedy, gdy Ukraina rozpanoszyła się na dobre, gdy już usypała kopce, w których zakopano Polskę. Taki kurhan usypano i w Babci wsi.
Pamięć Babci podobna jest do magnesu, który ściągnął do siebie ze stołu wszystkie metalowe przedmioty jak popadło. Ona też zebrała wszystko to, co wydarzyło się w jej życiu, choć nie poukładała w szufladkach pamięci przypadków według ich kolejności, tylko według ważności ze swojego punktu widzenia.
Alegorią złośliwości powinna być starość – człowiek przygarbiony, chudy, o pomarszczonej twarzy, wąskich, chytrych oczkach, ustach jak dwie krzywe kreseczki. Starość jest kwintesencją złośliwości i zazdrości.
Strach jest motorem wszelkiego działania. Albo jego zaniechania. Strach dziedziczy się po przodkach jak skłonność organizmu do wyłapywania cholesterolu nawet z chudego twarogu. To w konsekwencji prowadzi do zarastania żył i zawału, a nie jedzenie tłustego boczku czy palenie papierosów.
Prawda jest czymś innym niż fikcją, bo fikcję wytwarzamy i przypasowujemy do siebie, a z prawdą nijak się nie da tego zrobić – ona jest niby koń, który jaki jest, to każdy widzi.
raw

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur