Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

ROBERT RYBICKI

Kłamstwo na niby - o książce "Pseudo" Jarosława Jakubowskiego


 

Jeśli okładka ma nam coś sugerować: autor patrzy nam w oczy, możliwe nawet, że nie ma nic do ukrycia. Skupienie. Tytuł Pseudo rzuca nam przed oczy pozorność, rzekomość czegoś. A źródłosłów słowa wywodzi się – od kłamstwa. Może to wstęp do dialektyki?

Już od pierwszego wiersza uderza nas nastrojowość, nostalgia; dodatkowo metoda twórcza od opisywanego zjawiska kieruje nas - i się - ku rozważaniom, z piętra na piętro. Coś się rozsypuje i scala w pamięci, przeistacza w inne formy; poeta defragmentuje rozpirzone zjawiska i otula metafizycznymi sensami, omijając jednak dowodzenie dając pierwszeństwo hipotezie, a zarazem, co paradoksalne, doświadczeniu egzystencjalnemu.

No tak, tradycja, wpisanie w kulturę. Trudno to pogodzić z innowacyjnością stricte poetycką, rozszalałym językotwórstwem, energią rozkwitu. Przemawia wspomniana stateczność, w kolejnych wierszach coraz wyraźniej prześwituje światopogląd chrześcijański, ale, co miłe, skorygowany jest przez życie: zetknięcie z katolickim radykalizmem nam więc nie grozi. A jak tradycja, to retoryka bliska klasycystycznej; i ton powagi, zadumy z wplecionymi paroma nieśmiałymi wycieczkami ku humorzastemu konceptowi. Prostota komunikatu powinna trafić w tym wypadku do nieco szerszego kręgu odbiorców, którzy potrzebują napomknienia.

Ale musimy pamiętać, że tom ma tytuł Pseudo, czyli, wedle, wywodząc ryzykownie od, greckiego źródłosłowia, coś nam sugeruje kłamstwo, pozorną dykcję, która nie mówi do nas tak, jak to nam się czyta. Czy wiersze Jakubowskiego powinny być czytane a rebours? No dobra, pseudo to też ksywka, a więc coś zahaczonego w głębokiej przeszłości. Może nie znalezienie drogi do Boga staje się tu sensem, ale zgubienie jej i siebie po drodze? Może te wiersze grają z kłamstwami podmiotu, bądź je maskują? Autor w końcu na tylnej okładce przykrywa usta palcem, a wedle niektórych reguł mowy ciała niekoniecznie jest to znak sugerujący zamyślenie, co bardziej chęć cofnięcia wypowiedzianego, zasłonięcia nieprawdy.

Czytamy od nowa: Dawałeś mi znaki,/ a ja odwracałem się (Droga). Przywracanie pisarstwu harmonii poprzez akt pokory, to staje się w całym tomie, pomijając już przytoczony cytat, prowadzi do wyjałowienia poetyki, zawęża leksykalny, w ogóle cały formalny, sztafaż, zostają tylko prosto-logicznie (często hipotetycznie) postawione koncepty, szkielety wierszy, które walczą o moc sprawczą; zatrzymują się te wiersze na etapie popychanych do przodu namiastek rozważań filozoficznych o humanitarnej proweniencji. Podmiot pochyla się nad rzeczywistością, ale jakby go ściągało do dogmatu (Jesteś człowiekiem,/to znaczy jesteś p o m i ę d z y (Czyste szaleństwo)) co rusz i gubił ludzkie podejście do człowieka, potem nagle człowieczeje na zimno (Obudziłem się, jest rano, leżę,/trzydziestojednoletni, cyniczny, trzeźwy. (Pieśni poranne)). A tu, ojej! Niebezpieczne!: „(…) Obudziłem się jako dziecko, podchodzę do okna,/skąd widzę całe gospodarstwo:/zwierzeta naziemne i powietrzne,/wodne i te co mieszkają pod. (Pieśni poranne). Jakaś pokusa bożego ogarnięcia świata się pojawia czy próba bycia już Bogiem? Groza czystej rzeczywistości? Co jak co, ale takie przebłyski się pojawiają, gdzieniegdzie też nuta mentorstwa skwasi dykcję, jakiś patos się przypałęta, ale, na szczęście, autor przytomnie wyprowadza podmiot na równą: Nic nie jest takie, jakim się wydaje. (Pseudo), czy: Tylko co bliższe prawdy: moje zmyślenia/czy jego niewiedza? (Spójniki), gdy to rozmawia z synem, nie mając pewności, co byłoby właściwe: wytłumaczyć coś, wyjaśnić świat dziecku, czy też nie tłumaczyć?

Powiedziałbym tak. Ten tom jest rozpaczliwą walką o siebie rozpiętego między kłamstwem i prawdą, człowieczeństwem i dogmatem; słowem są to wiersze poety rozprutego przez dialektykę, rozciągniętego może między dialektyką a nieskończonością; posłusznego ciągom kultury, pragnącego być prawym. Jego podmiot liryczny drży podczas scalania wszystkiego do kupy, choć wessany jest w spokojny ton liryki konfesyjnej, miłoszopodobnej, a więc dzieli się doświadczeniem, pragnąc ocalić człowieka.

Autorzy takich książek czasami popełniają samobójstwa.

 

Robert Rybicki

 

Jarosław Jakubowski: Pseudo. Wyd> TPS, Sopot 2007

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur