Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

ROBERT RYBICKI

Pozorne przemieszczenie - o książce Tomasza Pułki Paralaksa w weekend

W niektórych tomach poetyckich kluczem do gry w zawartość tomu, uświadomionym lub nieuświadomionym, staje się tytuł: czasem i to, j a k się ten tytuł czyta. Paralaksa w weekend, czyli zderzenie greckiego źródłosłowia z angielskim, da się czytać nieomal muzycznie: gdyby paralaksie dać wybrzmieć morowo, a potem wedle angielskiego akcentu weekend’owi, poczujemy różnicę dwóch sposobów akcentowania wyrazów zupełnie obcych polskiemu sposobowi czytania. Tak więc do semantycznej zawartości (coś się oku porąbało w weekend, ziemie wykręciło nie w tę stronę?) dodajemy fonetyczny, a polska paroksytonika idzie w krzaki, gdy palniemy sobie: week – end! Jeszcze przyciskając to – end! Niejeden teraz powie, że chodzi o wielość rejstrów brzmień języka i dopływów (ta delta wiersza!).

Metoda kadrowania – od tego może zacznę. Kadry szybkie, ciachniete już od samego początku stopują lub przyspieszają rytm wiersza, dając mu nieco neurotyczny odcień, a zderzone z kontrolowaną logoreją zapewniają szerokie spektrum rytmiki. Zdania wyrzucane od niechcenia zderzane z elipsami, zdają się być niepokojące, ale, być może, tak naprawdę chodzi tu o luz, rozluźnienie wypowiedzi, płynięcie: sugerowana tematyka z pogranicza Bildungslyrik objawia się porywami podmiotu na doznania, najczęściej o proweniencji naskórkowej. No ale podstawą dla tej poetyki jest duża wrażliwość językowa, a, co ważne, ta się opiera na rozpiętości leksykalnej z reguły nie do ogarnięcia dla poetyckich rówieśników. A co!

W tym wypadku język ratuje niedostatecznie pogłębioną myśl, ale czego, pieronie, będziemy oczekiwać od dwudziestolatka (niespełna wówczas!). No dobrze, są doznania, inicjacje i ekscytacje, młodzieńcza przekora, zabawa w instynkty stadne, chmurka dla relaksu, ale przede wszystkim przemożna chęć ucieczki przed zastygniętą formą. Jest również ja – nieodzowne dla sprawdzenia podmiotu w relacjach między częściami języka w płynnej formie; ja poszrapane, szukające gruntu dla chłonnego umysłu. Stąd może to kadrowanie: szybkie reakcje i relacje, hausty obrazów wsysane do pamięci, niecierpliwie. Czy język w tym wypadku jest oparciem dla ja? Czy Pułka jest neurotykiem?

No i płynie sobie język, który gdzieś ze snu autor wywleka, ze stanów graniczących z rozpływaniem się świadomości; ale też można złapać autora na tym, u kogo terminował, bo pewne chwyty odsyłają nas do paru, nie tylko współczesnych, poetyk (niektórzy wędkę zarzucą w stronę ośmielonej wyobraźni, inni lingwizmu, etc.). Może inaczej: język, cechy języka, jakim autor się posługuje przy konstrukcji wiersza, są ożywiane, poszczególne rzeczowniki i inne części mowy drgają jak po przypaleniu konkretnej dawki haszu drga świat przed oczami. Nie ma potrzeby rzucania się na jakąkolwiek konkluzję, która miałaby zamknąć kompozycje tekstu lub tomu. Zostaje swoboda pisania, bez żadnego krępowania się formą. No dobrze.

W niektórych tomach poetyckich naczelną zasadę terroryzuje fakt, j a k się ten tom czyta. W tym wypadku dobrze, miękko sobie płynie po synapsach. Ale ta wersja soft-poetyki (bo te wiersze są soft, naskórkowe przy tym) sugeruje zbliżanie się lub orbitowanie do lub wokół poezji środka, modułu poezji estetycznie strawnej, dosyć lekkiej, bez pęknięć, krwi, głębokiej schizy, bez dogłębnej analizy języka i struktur nim rządzących, bez filozoficznych i życiowych nasiadówek; takiej poezji, której krytyka nie odrzuci ad hoc za brak talentu, ale która nie targnie człowiekiem do głębi. Nie znajdzie się w niej kosmosu. Ale za to jest duzo szybkich przeżyć, pośpiechu doznań, łapczywie łykanego powietrza. Jest dużo fajerwerków i początek kunsztu, który, przy sprzyjających okolicznościach i wiatrach, bo to udany początek (tzw. udana druga książka) nasiąknie doświadczeniem, które przekroczy naskórkowość – nie tylko wiersza. Taką mam przynajmniej nadzieję, bo to książka, z której dobrze się wróży, zwłaszcza w weekend.

Robert Rybicki

Tomasz Pułka: Paralaksa w weekend. Wyd. Portret, Olsztyn 2007.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur