Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

ROBERT RYBICKI

Zaznaczanka - o książce "Znaki Wodne" Krzysztofa Bąka

Zaznaczanka.

„Znaki wodne” to kolejny wieloznaczeniowy tytuł w kolekcji: mamy znaki wodne na banknotach, wodne znaki drogowe, znaki po deszczu, czy jeziorka widziane z samolotu jako znaki wodno-topograficzne dla wracających zza granicy, a w tomie „Znaki wodne” zagranica się pojawia. Znakiem wodnym – powiedzmy, metaforycznie – może być przejście wody w inny stan, stały lub ciekły, a takie myślenie w kontekście tomu może być przydatne, bo w tomie Bąka meteorologicznie się robi: rzeka walczy z lodem (real gone), pora roku listopad (real gone), kobieta sprząta pokój, w którym/spędziliśmy połowę sierpnia (odbicie), na razie śnieg zszedł pod ziemię (suma), bliski listopad / i bliższy październik (wyjazd), ogród przy domu nie stracił jeszcze liści (zły widok), przysuwa się do nas jesień (teraz, później), styczeń bawi się słońcem jak dziecko prezentem (ciepły styczeń). To tylko część sztafażu Bąka, bo w całym tomie, zdaje się, autor skoncentrował się na śledzeniu czasu, na zatrzymywaniu czasu, aby przez to zatrzymanie/zatrzymywanie (uchwycenie pory roku i przemian wody) precyzyjniej, jego intencją, zdaniem (a ja nawet nie mogę sprawić, żebyś zmieniła zdanie / w dotyk (gdzieś)), naszkicować czasoprzestrzeń. Cały tom dzieje się p o p r z e z czas (u Macieja Roberta w „Pustych polach” przesunięcie odbywało się w stronę zogniskowanej przestrzeni z rozrzuconym sztafażem; czas b y ł ramą konstrukcyjną). Podmiot tomu, jego życie wewnętrzne, spleciony jest z czasem (czasem jako nastepstwem obserwacji pór roku, cyklu dnia i nocy, słabo jeszcze cyklu narodzin i śmierci), o, może bardziej podlega czasowi; bezwolność wobec czasu?

Podmiot tego modelu wiersza oscyluje między kimś, kto wyłania się ze świeżutkiego świata Bildungslyrik a klasycznym Wandersmannem, który przemierza świat; możliwe, że posądzenie go o młodzieńczą naiwność doznań nie będzie błędem. Swieżość i dziecięcość niemal spojrzenia na rzeczywistość jest w tym tomie wyraźna, aż się przebija przez konstrukcję tropów. Już od pierwszego wiersza zestaw zachowań podmiotu sugeruje nieśmiałe wkraczanie w świat relacji międzyludzkich, często męsko-damskich, coś nam tu tchnie lirycznością-nastrojowością; język w swojej formie pozbawiony jest agresji, nerwowych szarpnięć; z wprawą zastosowany jest dorobek poetyk lat dziewięćdziesiątych, ale bez nachalnych zadłużeń, bez kalkowania: obce dykcje są prędzej echem niż strawą. Wszelkie formy egzaltacji wędrują między zastygnięciem w lód a wytryskiem pary wodnej. I tu interesujące mogą być relacje z płcią przeciwną pełne zwrotów wydarzeń, napięć i rozluźnień: (…) jak nowym językiem,/ w którym będziesz musiała się w porę odnaleźć (gdzieś), telefon ma funkcję pisz do niej (operator), siedzisz na łóżku jak w poczekalni,/ podkuliłaś nogi (przemieszczenie), otworzyłaś się przede mną/ jak spróchniałe drzewo (wypowiedź); a to tylko część smaczków ujętych sensu stricto; ogólnie tom jest nasycony zapisem relacji, jakby będący zapisem n a u k i w i ę z i. Tak więc autor, jak zręczny radar, rejestruje „zdarzenia”, żeby je jak najwierniej spisać, używając, albo próbując się w, najróżniejszych tropów (opcji wyrażeń?) – od elipsy po skomplikowane paronomazje (stopień ich komplikacji jest zdecydowanie mniejszy niż u Pułki, np.). Często uzywane tropy sprawiają wrażenie drobnego nieładu a niektóre porównania wydają się być naiwne w obrazie, dziecięce: styczeń bawi się słońcem jak dziecko prezentem (ciepły styczeń), (…) nie patrzą przed siebie, w oczy // wiatru – akwizytora, który wkłada stopę w szpary ubrań i wciska chorobę. ((ot)luty), mężczyzna z białym proszkiem chodzi/ o świcie po mieście. Mów co chcesz,/ ale on naprawdę nie chce, żebyśmy się/ wykoleili, sięgnęli bruku (krótki przystanek). Takich kawałeczków jest więcej, ale to zrozumiałe, w końcu to debiut. Zresztą świat przedstawiony w poezji Bąka przedstawia właśnie nieład, jakiś stan przejściowy, często pogoda jest przejściowa, niewykrystalizowana, relacje niedokończone, historie niedopowiedziane. Może to stan przed wykrystalizowaniem się postawy twórczej? Poszukiwanie i n n e j Arkadii?

Wiele z wierszy Bąka opartych jest na dostatecznie już zmumifikowanych matrycach poetyk: dajmy na to czterowersy, trójwersy, dystychy, sonety, czyli ramy optyczne wierszy są wystarczająco dobrze zakonserwowane w przyjętych przez ogół poetykach. Cyrkulacja pór roku, zapis relacji międzyludzkich, najczęściej w miejskim krajobrazie odnajdują się w tych ramach. Sam język „Znaków…” pełen eklektycznych nieraz zestawień rejestrów brzmień i nie zawsze zgrabnie wychodzący z zawiłości stylistycznych, w które autor się wplątuje, w niczym nam nie pomoże, jeśli chcielibyśmy się wznieść ku czystemu i jasnemu niebu interlokutorów, których ani twarde r ani miękkie r nie wzrusza.

Robert Rybicki

Krzysztof Bąk: Znaki wodne, wyd. Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2007.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur