Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Robert Szyryngo

Koniec Świata

Godzina osiemnasta, osiedlowi wierni szli na mszę do kościoła.

Kilka minut po rozpoczęciu mszy, wyłaniali się nie wiadomo skąd inni osiedlowi „wierni”. Podążali do swojej mekki, zdrobniale zwanej „kościółkiem” lub „osiedlowym klubem”, to był jakby drugi dom. Inny świat. Miejsce spotkań i wymiany poglądów. Nie zawsze słowem owe poglądy się wymieniało. Jednak „swoi”, mogli względnie czuć się bezpiecznie.

 

W drzwiach pojawiła się postać. Ci którzy odwracając się zarejestrowaliby przybycie. Jednogłośnie zakrzyknęliby: „goguś”.

Według tłumaczenia, niepowstałego (acz znanego w kręgach wtajemniczonych) słownika meksykańskiego: „nie nasz”.

 

Widząc „bubka” – Szeryf szepnął do kumpli:

- pierwsze musi łyknąć szybko, potem odpuścimy, przecież stawia no nie chłopacy? Chociaż o tym jeszcze nie wie. - Mambo podchwycił temat i rozpoczął ugniatanie wędrowca. Wykorzystał wyuczoną standardową procedurę:

- Cześć, nowy?

- No tak ale ... - nie dał mu skończyć.

– Dosiadaj się, fajnie poznać nowych – złapał oniemiałego za kołnierz i posadził na ławie.

Chłopaki poklepali gościa po bratersku (sprawdzając każdą kieszeń – tego nie poczuł, byli wprawieni).

- Z daleka? - Murzynu się rozruszał.

- Tak z centrum ... - Szeryf nie dał mu skończyć – znaczy się z Białegostoku?

- No tak, przecież jesteśmy w białymstoku! - podniósł głos.

- O, mylisz się, mój przyjacielu – sięgając dłonią za pas, namacując scyzora, uśmiechnął się - Meksyk od jakichś tam dwudziestych lat ma prawa miejskie. Teraz masz przechlapane. Chociaż myślę że jak postawisz wszystkim moim kumplom browara – tutaj machnął ręką po sali - to ci może wybaczą – bar „zawył”, wiwatując.

Goguś podszedł do lady – czując pod żebrem scyzora. - Pani barmanko, proszę kolejkę dla wszystkich.

 

Siedzieli i delektowali się nektarem. Goguś był małomówny. Przyjaciele też nic nie mówili – bo i po co, browar był. Mieli gogusia. On miękł powoli, kufel za kuflem. Widać było że coś go gnębi.

- Chłopaki, przyjaciele, muszę coś powiedzieć – Murzynu przygarnął gościa do swej rozrośniętej klaty – mów.

- Ja – rozpoczął nieśmiało - jestem przedstawicielem... – nie skończył.

- Wiemy, wiemy jesteś tym, no „biznesmanem” – zalśnił inteligencją Murzynu – i co, szukasz fachowców?

- Za ile? - zalśniły chciwie oczy szeryfa – tylko wiesz my się nie lubimy zbytnio przemęczać, ale jak będzie czym zamoczyć usta w tej robocie to pomyślimy.

- To nie tak, ja jestem przedstawicielem handlowym.

- Tak, to co sprzedajesz, przecież niczego nie masz?

- Ja – mówił niepewnie – chciałem porozmawiać z szefową tego baru. Jestem przedstawicielem browarów.

Jak jeden mąż wstali, Szeryf, Murzynu i Mambo.

- Wybacz nam nie wiedzieliśmy – z namaszczeniem odezwał się Szeryf – panowie oddawać fanty!

Na stół wysypały się jakieś papiery, pióro, portfel i klucze.

- Jeszcze raz prosimy o wybaczenie, jak możemy pomóc? - Mambo pobiegł po szefową.

     

Przy oddzielnym stoliku, szefowa rozmawiała z przedstawicielem. W pewnym momencie wstała i zdzieliła gościa dłonią. Padł na ścianę. W tym momencie Szeryf, Murzynu i Mambo chwycili gogusia. - Obraził Ciebie Szefowa?

- Chciał bym do baru wstawiła jakieś bezalkoholowe gówno, Karmi czy jakoś tak! - Była roztrzęsiona. W tym momencie goguś wyleciał oknem na podwórko, bez papierów, pióra, portfela i kluczy.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur