Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Szymon Rochatka

Śmiertelna droga

 

 

Śmiertelna droga

 

 

 

Obudził się wczesnym rankiem, z wielkim bólem głowy. Sny nie dawały mu spokoju. W sumie nie wiedział, czy to sny, czy koszmar dnia poprzedniego. Na razie nic, oprócz bólu głowy nie wskazywało na nic poważniejszego.

Nie był głodny, jednak chciał zjeść choć lekkie śniadanie. Usmażył więc sobie jajecznicę i zaparzył gorącą herbatę. Po jedzeniu połknął dwie tabletki paracetamolu i poszedł do łazienki. Puścił wodę do wanny i zapalił papierosa. Zgubiłem Go. - pomyślał.

Od kilku minut leżał wygodnie w wannie, słuchał szumu lecącej wody i przyglądał się swoim stopom. Na paznokciu dużego palca prawej stopy zauważył czarny ślad. Skąd ja to mam? Nic mi przecież nie upadło na stopę. Dotknął ręką śladu zaskoczony. I wtedy znów się odezwał.

  • Jestem razem z Tobą. Jestem Tobą.

  • Kim, lub czym jesteś? Odczep się ode mnie! - krzyczał odpowiedzi w myślach.

  • Jestem Tobą. Jesteś pedałem! Nikt cię nie lubi, wszyscy cię nienawidzą!

  • Nie jestem żadnym pedałem, odejdź! - krzyczał, trzymając się za czarny paznokieć.

Powrócił koszmar z dnia wczorajszego. Ten Głos usłyszał po zażyciu ostatniej dawki. Miał nadzieję, że po przespanej nocy wszystko wróci do normalności. Ale skąd jest ten Głos? Co się ze mną dzieje? Skąd on do mnie mówi? Zna wszystkie moje myśli? Co za pieprzony nadajnik mi zamontowali? Znów spojrzał na swoją stopę.

  • Musisz uciekać! Musisz jechać! - kołatało mu w głowie.

  • Dokąd? Po co?

  • Nach Szczecin! Uciekaj!

Własne myśli mieszały mu się z Głosem wydobywającym się nie wiadomo skąd. Złapał się za głowę w rozpaczy. Co się ze mną dzieje? Nach Szczecin? O co kurwa chodzi? - pomyślał. Szybko wyszedł z wanny i zaczął wycierać się ręcznikiem. Z kuchni zawołała go matka.

  • Pójdź po mąkę do warzywniaka. – poprosiła i wręczyła mu pięć złotych.

Ścisnął monetę w ręku, a wychodząc z mieszkania włożył do kieszeni swoje dokumenty.

- Zaraz wrócę! – krzyknął wybiegając.

Biegł schodami w dół wieżowca. W głowie miał zupełny chaos. Nie wiedział co z tym wszystkim zrobić. – Nach Szczecin!, Nach Szczecin! Musisz uciekać!

Gdy po chwili znalazł się przy ladzie w pobliskim zieleniaku, zapomniał o mące. Poprosił o dwa mocne piwa. Wypił je szybko, ale dużej ulgi nie poczuł. Głosy przytępiły się, ale nadal tkwiły w środku jego głowy.

Szedł po chodniku oszołomiony piwami, aż znalazł się przed oddziałem swojego banku. Wybrał niewielkie oszczędności i włożył do kieszeni.

- Co teraz? – pytał się w myślach.

Kupił w pobliskim sklepie kolejne butelki piwa i skierował się na dworzec kolejowy. Był już pijany i nie bardzo wiedział dlaczego i co robi. Po krótkim spojrzeniu na rozkład jazdy, znalazł peron i brudny pociąg do Szczecina.

Przedziały były w większości puste, więc wybrał jeden z nich. Zamknął drzwi, zasłonił firanki i położył się na siedzeniach.

- Jezu, co ja robię? Po co jadę do Szczecina?

- Nach Szczecin! Uciekaj! Musisz jechać! – w myślach wciąż się wszystko mieszało.

Po kilku godzinach usypiającej jazdy, na dworze zrobiło się ciemno. Przez całą podróż do przedziału nikt nie wchodził, oprócz konduktora sprawdzającego bilet. Tym razem musiał wypisać mandat.

Pociąg w końcu zakończył bieg. Dochodziła północ, a Szczeciński dworzec był opustoszały. Kręciło się kilku bezdomnych i podejrzane, młode dziewczyny z podkrążonymi oczami i tłustymi włosami. Sam też nie wyglądał najlepiej, ale nie martwiło go to zupełnie.

Nigdy nie był w tym mieście i wychodząc z dworca poczuł się niepewnie. Nie wiedział, co ze sobą zrobić i gdzie się skierować. Chętnie wypiłby kolejne piwo, ale nie mógł znaleźć otwartego o tej porze sklepu. Błąkał się po ulicach, aż w końcu postanowił wsiąść do taksówki. Miał jeszcze trochę pieniędzy i postanowił znaleźć miejsce, gdzie będzie mógł je wydać.

Taksówkarz zawiózł go do całonocnego klubu, przy okazji odkupił też telefon komórkowy. Klub znajdował się chyba gdzieś na obrzeżach miasta, bo jechali dość długo. Na miejscu było głośno, duszno i ciemno. Znów wypił kilka piw. Próbował też z kimś porozmawiać, ale ludzie ignorowali go. Chyba szaleństwo miał w oczach. Na pewno zrobił też swoje pity od rana alkohol. Ledwo odczytywał otaczającą go rzeczywistość.

Po kilku godzinach znów znalazł się w przedziale pociągu. Za oknem świtało. Przemknęło mu w pamięci, że odwiedził przez noc kilka klubów, wypił kilka piw i drinków, i że w tej chwili jedzie do Świnoujścia.

Podróż nie była długa, ale miejsce zupełnie go zaskoczyło. Znów nie wiedział gdzie ma pójść, a zmysły orientacji zawodziły go zupełnie. Wyszedł z pociągu i poszedł do pobliskiej knajpy. Nawet nie pomyślał o morzu. Zjadł niedobrą zapiekankę i kupił kilka piw. Chciał się stąd wydostać. Całe to miejsce śmierdziało. Śmierdział dworzec, śmierdziała ulica, śmierdział peron. Śmierdział on sam.

Chciał wracać.

Znów siedział, ale dla odmiany w przepełnionym przedziale. Był tłok, ale jakoś udało mu się znaleźć wolne miejsce. W większości młode osoby, zakochane pary. Wciąż posyłali mu pogardliwe spojrzenia.

Podróż się dłużyła, bo pociąg nie był pospieszny. Na szczęście z biegiem czasu przedział się opróżniał. Gdy na dworze się już ściemniło został sam. Wtedy nastąpił kolejny atak.

- Umrzesz! Będziesz martwy! Już na ciebie czekają!

- Wiesz przecież że cię ścigają? Już po Tobie!

- Kto? Za co? Przecież nic nie zrobiłem?

- Dobrze wiesz za co! Będziesz martwy! – Głosy mówiły do niego.

Wstał z siedzenia i oparł się o ścianę pustego przedziału. Na twarzy wystąpiły krople obfitego potu. Otworzył okno i spojrzał przez nie.

- Tędy nie ucieknę. Chyba już po mnie. – pomyślał.

Po chwili poczuł że pociąg zwalnia i zbliża się do jakiejś stacji.

- Nie wytrzymam. Tak mocno się boję. Chyba mnie dopadną.

Gdy pociąg się zatrzymał, wybiegł z przedziału i pociągu. Znalazł obskurną ubikację na poboczu dworca i zesrał się ze strachu. Wychodząc, zauważył że pociąg mu odjechał. Został sam, w środku nocy na odległej, małej stacji.

- Dopadniemy cię, będziesz nasz! Turlaj się po torach! Masz się turlać!

Upadł na tory i zaczął się turlać. Nie czuł żadnego bólu. Słyszał w oddali szczekanie owczarków niemieckich i wyobrażał sobie jak Oni idą po niego. Po chwili usłyszał nadjeżdżający pociąg i zobaczył jego światła.

- Czy mam teraz umrzeć? Czy mogę żyć? Dla kogo mam żyć? Dla niej, czy dla siebie? Nie chcę umierać!

Pociąg był coraz bliżej, a on wciąż leżał na torach.

- Nie chcę umierać! Będę żył dla siebie! – krzyknął i zatoczył się w stronę pobocza. Pociąg przejechał kilka metrów dalej, omijając go. Leżał w trawie oszołomiony słysząc nadal Ich i Ich owczarki.

Po chwili z lasu wyłoniła się jakaś spowita mrokiem postać. Stanęła i popatrzyła na niego.

- Spierdalaj stąd. – odezwała się niskim głosem i przeszła obok.

Leżał jeszcze kilka minut w trawie, dochodząc do siebie. Oni zrobili się coraz słabsi. Wstał, otrzepał ubranie i powoli zaczął iść z powrotem w stronę stacji.

Obszedł wszystkie budynki stacji i znalazł automat telefoniczny. Chciał zadzwonić do rodziców, lub brata, ale telefon był na kartę. Nie miał pojęcia, jak się dostać do miasta. Na peronie stał pociąg, ale jego wszystkie wagony były pozamykane łańcuchami. Szedł wzdłuż niego, aż znalazł się przed lokomotywą. Drzwi były otwarte, a ze środka wydostawał się dym papierosowy. Wahał się chwilę, ale w końcu złapał za uchwyt i wdrapał na górę.

- Podwiezie mnie pan? – spytał niepewnie maszynistę. Ten spojrzał na niego z papierosem w ustach.

- Wsiadaj – odpowiedział i machnął zachęcająco ręką.

Ruszyli w milczeniu. Palili papierosa za papierosem i patrzyli przed siebie nie odzywając się do siebie. Droga tej nocy mijała szybko. Po pół godzinie byli na miejscu. Podziękował i wyszedł na peron. Ich już nie było. W końcu poczuł zmęczenie i uświadomił sobie co się stało. To był koszmar. Usiadł na pobliskiej ławce i złapał się za głowę.

- Jezu, co się ze mną dzieje? Co się stało? – pytał się sam siebie. – Muszę coś z tym zrobić. Muszę iść na leczenie.

Wstał z ławki i poszedł w stronę domu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Sierpień 2011 r.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur