Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Takato

Nowe Wcielenie cz.2

- Kameru, jesteś pewna że ten człowiek może dostać… - Serafin przerwał kiedy przyjaciółka przyłożyła swój palec do jego warg.
- O to się nie martw Shatir. – Zapewniła go uśmiechając się. Jej miodowe oczy wyrażały pewność tego co powiedziała.
- Ale to ja mam mu „go” dać. – Odpowiedział Serafin i odgarnął włosy z czoła.
- Zmieniłam plan – Oznajmiła rozkładając pierwszą parę czarnych skrzydeł. – Ja „go” dam Mercuriusowi. – Dokończyła rozkładając resztę skrzydeł. Shatir miał zaprotestować lecz Kameru znów przyłożyła mu palec do ust. Wzięła od niego zawinięte w kilka warstw skóry długie „coś”, po czym odleciała.


 Zaskoczyła go w nocy. Przez swoje nagłe przybycie o mało nie zraniłby jej mieczem. Jednak gdy zobaczył u niej trzy pary czarnych skrzydeł wyhamował cios.
- Cholera, myślałem że to jakaś harpia, a tu niespodzianka, przede mną stoi Serafia. – Przyjrzał się jej badawczo i dodał. – I to nie byle jaka. Czy wszystkie są tak piękne? – Zapytał. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- Są i piękniejsze Mercuriusie. – Odpowiedziała tonem równie przyjaznym jak uśmiech. – Mam na imię Kameru i tak masz się do mnie zwracać. – Znów uśmiechnęła się do niego. Wywołało to u niego dosyć dziwne uczucia, jakby znali się od dawna. Spojrzał na nią raz jeszcze i zawinięte w skórę długie „coś” w jej rękach przykuło jego uwagę. „Jeszcze przed chwilą tego nie było!?” Zdziwił się.
- co to jest? To coś co pojawiło się w Twoich rękach? – Spytał niepewny czy to co widzi jest prawdziwe czy to tylko mu się wydaje.
- To „coś” to prezent dla Ciebie od samego Lorda Światła- Mówiła powoli zdejmując pierwszą warstwę skór. Mag był co najmniej zdziwiony ze dostałby prezent od Lorda. Serafia kontynuowała. – Będziesz musiał o niego dbać, nie możesz go zgubić pod żadnym pozorem, ani nie możesz pozwolić go sobie ukraść. – Ciągnęła zdejmując ostatnią warstwę skóry, pod którą był miech, niczym nie wyróżniający się od zwykłej klingi poza runicznym zapisem na środku ostrza. – Ten miecz dla sług Lorda Światła jest wręcz świętą relikwią. – Mówiła podając mu artefakt. Mercurius był bardzo mocno zdziwiony po co mu to wszystko mówiła, tylko go to coraz bardziej dziwiło. Po co mieliby mu dawać świętą relikwie? Kiedy dotknął rękojeści poczuł dziwne mrowienie w całym ciele i odruchowo odsunął dłoń. – Nie bój się, nic ci się nie stanie. – zapewniła go widząc jego reakcję.
- On ma dziwną moc. – Mówił tym razem już pewnie trzymając miecz. – Bardzo dziwną. A jak na tę długość i szerokość klingi jest bardzo lekki. – Dodał kręcąc w powietrzu młyńca.
- Cieszę się, że ci się podoba, teraz czas byś dowiedział się o właściwościach Twojego nowego miecza. – Rzekła z uśmiechem na ustach. Człowiek spojrzał na nią potem na miecz. – Po pierwsze jest on nie do złamania, po drugie kiedy nim walczysz nigdy nie wypadnie Ci z ręki… -
- Świetnie ale nie mam gdzie go schować. – Przerwał jej nagle, a Serafia się skrzywiła.
- Proszę Cie Mercuriusie abyś więcej mi nie przerywał gdy mówię. – Mag przytaknął na znak iż zrozumiał, sam nie lubił jak jemu się przerywa. – A ten miecz jest równy wymiarami twojego starego miecza. – Chłopak wyjął swój miecz z pochwy i wsadził do niej artefakt od Kameru. – A teraz najważniejsze. Jak mówiłam, ten miecz jest dla Sług Lorda najświętszą ze świętych relikwii. – Wzięła głęboki oddech jakby miała właśnie przyznać się do zdrady Lorda Światła. – Ten miecz jest tym samym artefaktem użytym przy pieczętowaniu Dailiana przez Celes, to jest legendarny Hikari no Ken – Miecz Światła… - Urwała widząc jak twarz Mercuriusa blednie z wrażenia, na jego białej jak kreda twarzy mieszały się zaskoczenie, radość, strach i szok, a wszystko wywołane nazwą tego miecza. Nastąpiła cisza którą przerwał mag, choć sam nie wiedział jakim cudem mógł cokolwiek powiedzieć.
- Dlaczego? – Spytał niepewnie, po czym zebrał wszystkie swoje siły by mówić dalej. – Dlaczego właśnie ja dostałem Miecz Światła, a nie któryś z paladynów? – Kameru spojrzała na Mercuriusa z poważną miną i odpowiedziała.
- Bo tak chciało przeznaczenie Mercurius, tak chciało przeznaczenie… Celes. –


 - Jutro przekonam się czy jestem godzien nosić Hikari no Ken, zobaczę też czy to ja jestem wcieleniem Celes. – Rzucił w niebo słowa idąc w kierunku zachodnim przez spaloną, martwą ziemię na której jedynymi „ozdobami” były kamienie, szkielety i szczątki porostów. W odległości około dziesięciu kilometrów można było zobaczyć jedyną budowlę na Martwej Skale, słynącą z okrutnych, krwawych rytuałów Zachodnią Świątynie Dailiana.
 – Sui jeśli jesteś tym o kim mówiła Kameru, zabiję cię z jeszcze większą ochotą. – Rzekł z psychopatycznym uśmiechem Mercurius. – Ale najpierw zatrzymam się tu na odpoczynek. –


 Wszystkie korytarze świątyni, były w opłakanym stanie. Nawet po resztkach posadzki nie można było stąpać ze spokojem. Choć Drakoni mieli wrodzony zmysł równowagi, to nawet on musiał uważać by nie upaść pod załamującymi się fragmentami w miarę zdatnymi do postawienia na nim stopy.
- Czemu żaden ze Sług Dailiana nie dba o Zachodnią Świątynię. – Powiedział swoim grobowym głosem Sui po czym perfidnie i głośno zaklął, kiedy po raz kolejny niemal nie upadł na twarz przez kruszącą się posadzkę. Po godzinie nużącej drogi pełnej upadków dotarł do ołtarza Zachodniej Świątyni Dailiana. Był w takiej samej kondycji jak reszta budynku na dodatek strop ledwo się trzymał na niegdyś grubych kolumnach, teraz były one cienkie i wydawało się że mają się za chwile połamać. Jednak to co przykuło jego uwagę i było dla niego najważniejsze było na środku. W słupie błękitnego światła zawieszony był miecz w którym to Celes zamknęła boga zła. Ostrożnie zbliżył się do niego tak by nie wywrócić się na kruszącej się podłodze. Gdy był już przy artefakcie pewnie chwycił za jego rękojeść, w tej samej chwili słup światła w którym był zawieszony, znikł. Drakon chwile jeszcze czekał gotów do uniku przed czarem ochronnym, jednak nic się nie stało.
- Nareszcie! – Krzyknął niczym uradowany zabójstwem psychopata. – Cała potęga Dailiana jest w moich rękach, bo ja posiadam Miecz Mroku - Yami no Ken!! – Uniesiony w górę miecz zabłysną zielono trupim światłem, a Sui zdjął czarny płaszcz pod którym była zbroja ze smoczej łuski.


 Coś tknęło go na nocny marsz, lecz dwie godziny przed świtem po prostu położył się na ziemi i zasnął natychmiast. O dziwo wstał wypoczęty i w pełni sił pomimo tylko czterogodzinnego snu. Do Zachodniej Świątyni Dailiana został mu tylko jeden kilometr.
- Nie mogę się zbytnio przemęczać – Rzekł do siebie Mercurius. – Ale muszę być tam jak najszybciej, dlatego lepiej będzie polecieć. Levitation! – Wypowiedział zaklęcie i szybkim tempem doleciał nad środek świątyni.
- Stój Mercurius! – Rozkazał drakon który pojawił się przed magiem.


 „Nareszcie” Pomyślał czarodziej.
- W końcu będę mógł pomścić ojca. – Powiedział wyciągając miecz, prezent od Kameru.
- Widzę, że przygotowali Cię do tej walki Serafini – Rzekł drakon obnażając swój nowy nabytek. – Wiedzieli że zdobędę ten miecz, którego się tak boją. –
- Sui wiesz że ta walka ma być też rozwiązaniem pojedynku Celes i Dailiana – Mercurius mówił wolno i wyniośle. – To już nie jest tylko walka pomiędzy mną a tobą. To jest walka między dobrem a złem. – Przerwał, by wziąć oddech. „Tylko żeby wszystko poszło dobrze, Kameru mam nadzieję że patrzysz na mnie”.
- HIKARI! – Zawołał mag i klinka jego miecza rozbłysła ostrym białym światłem.
- Masz rację ale jestem pewny że nie masz ze mną szans człowieku nawet mimo tego że jesteś magiem mieczy. YAMI! – Teraz z kolei Sui wykrzykną by aktywować moc swojego miecza, który to zaczął się jarzyć trupią zielenią. Ruszyli na siebie z duża siłą, obaj atakowali i parowali, ich walka była bardzo mocno wyrównana. Ani jeden, ani drugi nie mógł poważniej ranić przeciwnika nie licząc kilku zadrapań i obić. Ich walka trwała już od paru godzin, a z resztek świątyni został już tylko środek ołtarza. Tam właśnie stanął Sui i rozpoczął inkantować zaklęcie w swoim języku. Było ono potężne jednak Mercurius przebił się przez nie i wbił w trzewia drakona Miecz Światła.
-Jak?! – Krzyknął upuszczając Miecz Mroku. – Co się stało?! – Wypluł krew kiedy człowiek wyjął klingę. – Dlaczego przegrałem? – Spytał. Mag wziął zamach by zadać ostateczny cios, jego głos był teraz przerażająco spokojny i cichy, niemal tak jak głos drakona.
-Bo tak chciało przeznaczenie Sui, tak chciało przeznaczenie… Dailian. – Ostrze świsnęło w powietrzu i z mięsno-kostnym chrzęstem odcięło głowę półsmoka. – Oto koniec. – Powiedział Mercurius i upadł ze zmęczenia.

 Tak właśnie został pokonany Dailian jednak walka dobra i zła na Terzże jeszcze się nie skończyła.


KONIEC

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur