Chciałbym bardzo, żeby moje zycie zwolniło do tempa nieśpiesznego spaceru starymi ulicami bez samochodów i elektryczności. Żyło się wtedy po prostu - uczę się francuskiego, żeby wrócić i znaleźć tą zagubioną w czasie część mnie. To śmieszne, ale dla niej czas teraźniejszy nie jest na tyle pociągający, żeby wyjść mi na przeciw - jej paradoksalnie jest chyba dobrze, nawet założywszy, że jest przecież tylko częścią, marzeniem...Dlatego to ja idę i szukam reszty z samego siebie - mi nie jest tu dobrze i niewiele mnie łączy z tym czasem, w którym mi przyszło żyć. Nie szukam niczego konkretnego - szukam marzenia o logice snu. |