Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Tomasz Krzykała

Dzień z zycia pisarza

 

 

Jechałem sobie spokojnie w tramwaju, jak tylko spokojnie można sobie jechać w tramwaju, a nie powinienem być taki spokojny i mój spokój był głupi, czego dowiodły późniejsze wypadki, ale nie uprzedzajmy faktów. Tramwaj minął już śródmieście i pędząc ulicą pełną coraz niższych domów odjeżdżał coraz dalej od centrum, a ja patrzyłem sobie przez szybę podziwiając zabudowę wśród której zaczynały się już pojawiać ogródki o wybitnie podmiejskim charakterze. Na przystankach wysiadali i wsiadali ludzie, z tymże coraz więcej wysiadało, a coraz mniej wsiadało, aż wreszcie nie wsiadał już nikt i tramwaj był prawie pusty, co w tak ładny, wiosenny dzień mało mnie obchodziło i to też był błąd, że tak mało mnie to obchodziło. Bo „prawie”, jak wiadomo, to nie „całkowicie”, a jeśli gdzieś prawie nic nie ma, to jednak nie da się pominąć dość oczywistego faktu, że coś tam jednak jeszcze jest. W tramwaju też ktoś jeszcze był. I to ten właśnie ktoś podszedł do mnie na końcowym przystanku, złapał za rękę i powiedział krótko „wysiadamy”. Na początku trochę mnie to zszokowało, ale tylko na początku trochę, bo zaraz moje zszokowanie stało się zszokowaniem monstrualnie rozległym i zastosowanie do niego określenia „trochę” byłoby trochę nieadekwatne. Zaraz potem zszokowanie zeszło na plan dalszy, bo zacząłem się bać i mój strach mnie sparaliżował.

- O co chodzi? – Spytałem nader przytomnie wychodząc z tramwaju na kompletne pustkowie, na którym była pętla. W oddali majaczyło parę domów i lasek, a między torami tramwajowymi i tymi domami, i laskiem były pola i droga asfaltowa, prowadząca przez nie razem z chodnikiem, po którym szliśmy.

- O co chodzi?! – powtórzyłem pytanie nie otrzymawszy odpowiedzi i wreszcie rzuciłem nieśmiało okiem na tego faceta który mnie wciąż trzymał za rękę. Był to wysoki , masywny gość w brązowej kurtce, zaprasowanych na kant spodniach, czapce leninówce na głowie i takim sugestywnym wyrazie twarzy, że człowiek mimowolnie musiał sobie w duchu zaszeptać „O Jezu…”

- Ciszej… - powiedział tylko i ścisnął mi rękę. To bolało.

- No, co jest ! – spróbowałem się wyrwać, ale facet ścisnął jeszcze mocniej, jakby mnie wkręcił w imadło. Przestałem się szarpać, kiedy w jego drugiej ręce, zwisającej dotąd z wystudiowaną nonszalancją jak na miłej przechadzce z dobrym znajomym, zabłysnął nóż. Sprawy przyjęły dość poważny obrót. W doskonałej zgodzie i harmonii odeszliśmy od pętli na dystans mniej więcej połowy drogi między nią i osiedlem z laskiem, i skręciliśmy z chodnika na polną dróżkę właśnie do tego lasku prowadzącą.

- Ale o co chodzi… - spróbowałem powiedzieć coś łagodniej, ale skutek był żaden. Facet po prostu milczał. Ściana puściusieńkiego lasku była tuz tuż, a do tego z oddali dało się jeszcze słyszeć charakterystyczny dźwięk odjeżdżającego tramwaju.

W końcu weszliśmy do lasu. Kiedy drzewa i zarośla przysłoniły nas ze wszystkich stron, facet zatrzymał się i rzucił szybko.

- Pieniądze dawaj, wszystkie.. – faktycznie, przypomniało mi się, że po wejściu do tramwaju przeliczyłem jeszcze i schowałem do portfela pieniądze z redakcji za ostatni artykuł o historii Rosji. Facet obserwował mnie od dawna, a ja niczego nie byłem świadomy. To duży błąd,  trzeba być bardziej czujnym, bo w ten sposób nie zauważa się wielu późniejszych niebezpieczeństw. Teraz to jednak nie miało najmniejszego znaczenia. Włożyłem rękę do kieszeni na piersi, gdzie miałem przygotowany pistolet z tłumikiem, wyjąłem go i szybko strzeliłem w tego faceta, niestety na tyle nieporadnie, że zamiast zakończyć sprawę od razu trafiłem go w brzuch. Chcąc nie chcąc rzuciłem się na niego, pozwalając, żeby mnie drasnął nożem, a wtedy drugim strzałem zakończyłem tą przerażającą zabawę, która od momentu użycia noża była bardzo niebezpieczna. Po przybyciu policji i spisaniu formalności wypuszczono mnie dodając stałe wyposażenie w postaci ochrony dwóch funkcjonariuszy i policyjnego psychologa na dokładkę. Przez miesiąc będą mnie tak chronić, toteż przez miesiąc jestem unieruchomiony. Z notatek, które prowadzę wynika, że tę część miasta, którą miałem oczyścić z konkurencji, już praktycznie oczyściłem. Niedługo będę mógł tam działać sam, a wtedy zacznie się prawdziwa kasa. Cóż, z artykułów do gazet nie da się żyć.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur