Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Tomasz Krzykała

O Johnie Keats’ie i jego odzie słów kilka

John Keats

 

„Oda do jesieni”

 

Pora mgieł i dojrzałych plonów

Bliska krewna słońca w porze popołudnia

Razem z nim jest karmicielką ludzkich domów

Pod strzechą pnie się wzwyż jak soczyste winogrona

W sadach zgina urodzajem gałęzie jabłoni

I napełnia każdy owoc dojrzałością aż do rdzenia

By nabrzmiały dynie, śliwki i orzechy w łupinach

Ze słodkim jądrem; przyszłe pąki przyszłych kwiatów zawiązuje do kwitnienia,

By wciąż dużo było kwiatów dla pszczół już następnej wiosny,

Choć wciąż jeszcze wszyscy wierzą, że to lato się nie skończy,

Bo ono kwitnie przepychem w płodnych, wilgotnych godzinach.

 

Kto jeszcze ciebie nie dostrzegł wśród tego dobrodziejstwa?

Czasami kto szuka daleko, może cię odnaleźć

Siedzącą beztrosko na podłodze spichlerza,

W powiewach wiatru, gdy miękko będzie ci włosy targać,

Albo na polu w porze żniw  pogrążoną we śnie,

Uśpioną zapachami maków, kiedy twoja ostra kosa

Oszczędza wielkodusznie zboże i wszystkie w nim kwiaty:

I czasem, tak jak żniwiarz trzymasz ospale

I leniwe ciężką głowę patrząc w strumienia fale

Lub jak cydrem upojona, cierpliwie wpatrzona

Obserwujesz jak płyną ostatnie letnie godziny.

 

Gdzież się podziały świeże pieśni wiosny? Ach, gdzież one są?

Daj już spokój, nie myśl o nich. Wsłuchaj się w swój własny rytm,

Kiedy chmury przepływają nad gasnącym dniem w słońcu kwitnąc.

A zielone równiny przesłania różowy wieczór jak dym.

Wtedy w zawodzącym chórze płaczą rzewliwie komary

Nad rzeka spokojną, wysoko wzlatując

Lub znoszone w toń lekkim wiaterkiem żyją, albo umierają;

Jagnięta beczą już ze wzgórz chcąc wrócić na noc do zagrody;

Cykają świerszcze; a teraz miękkim dyszkantem śpiewając

Rudzik brzmi przy domu, gdzieś się w ogrodzie chowając;

I jaskółki  piszczą i ćwierkają, gdy  nisko w pogoni za owadami latają.

 

Przekład: Tomasz Krzykała

 

 

O Johnie Keats’ie i jego odzie słów kilka

 

Romantyzm angielski, którego przedstawicielem jest John Keats dzieli się na dwa człony, dwa główne etapy rozwojowe przyjmujące nazwę „dwóch pokoleń romantyków”. Pierwsze pokolenie zapoczątkowało romantyzm w Anglii i jego głównym przedstawicielem jest niewątpliwie William Wordsworth. Drugie pokolenie obejmuje takie nazwiska jak Percy Bysshe Shelley, George Byron, oraz John Keats właśnie. Między twórczością i postawami tych dwóch pokoleń twórców istnieją ewidentne różnice, podkreślane do tego rozziewem ewidentnej wrogości drugiego pokolenia, radykalnego społecznie i światopoglądowo względem swoich poprzedników – twórców bardziej wyważonych, bardziej skłonnych do kompromisów, lub nie zdeklarowanych względem niektórych problemów natury społeczno-politycznej swoich czasów. Bez zbytnich uproszczeń powiedzieć więc można, że pierwsze pokolenie romantyków angielskich traktowało romantyzm jako prąd de facto estetyczny, zaś drugie pokolenie jako de facto społeczny, uważając do tego, że wprowadzanie podziałów i ograniczeń które odrywają sztukę od któregoś z wymiarów jej oddziaływania jest objawem konformizmu. Druga fala romantyzmu angielskiego może byś scharakteryzowana określeniem „bunt” i nie mija się to z prawdą – jest to bunt tak rozległy, że wręcz organiczny – wszyscy poeci drugiego pokolenia umarli młodo, na długo przed ich poprzednikami po piórze.

            Ewidentnie najtragiczniejszym przykładem losu angielskiego romantyka jest John Keats (1795-1821), zmarły na gruźlicę w wieku 26 lat. Po dość nieszczęśliwym dzieciństwie niosącym ze sobą stratę ojca (w wypadku) i matki (zmarłej na gruźlicę) poeta ten wybrał karierę lekarza, z zamiarem niesienia pomocy ludziom i karierę tą zainicjował bardzo pomyślnie będąc docenianym w londyńskim szpitalu św. Tomasza już jako praktykant. Tak się jednak złożyło, że zrezygnował z posady lekarskiej chcąc się poświęcić niezwykłej piękności kochance – poezji. Zaprzepaściwszy dobrze się zapowiadającą pracę, ostracyzowany częściowo przez rodzinę, z czasem chory na gruźlicę i coraz bardziej zależny od przyjaciół człowiek ten stworzył swoje największe poezje wkrótce przed śmiercią traktując je jako walkę z czasem i jako jeszcze jedno zwycięstwo życia! Tak powstała słynna „Oda do Słowika” („Ode to nightingale”), „Oda do Urny Greckiej” („Ode to Grecian urn”), oraz stanowiąca poetycki testament „Oda do jesieni” („Ode to Autumn”). Po 1820 roku rozwój gruźlicy uniemożliwił Keats-owi pisanie. Poeta umarł w Rzymie i tam, na cmentarzu  protestanckim spoczywa jego ciało.

Te trzy, wspomniane ody stanowią dla mnie swego rodzaju tryptyk i uważam, że zestawienie ich razem daje spójny obraz rozwoju, zarówno warsztatowego jak i światopoglądowego poety śledzonego w, swego rodzaju, punktach zwrotnych jego twórczości.

            Tutaj jednak chciałbym się skupić na ostatniej, porywającej „Odzie do jesieni”, ponieważ niesie ona z sobą tak wysublimowaną poezję, prawie bez słabych miejsc (czego przekład nie odda nigdy, to oczywiste) , tak niesamowity ładunek emocjonalny i taki rozdzierający tragizm, że przejść obok niej obojętnie się nie da! Ponadto uważam, że czytelnikowi polskiemu jest to bardzo bliski utwór, bo zawarte tam poczucie piękna jest zgodne z charakterem „słowiańskiej duszy”- to dość trudne do racjonalnej obrony stanowisko, ale jeszcze parę słów o tym powiem przy końcu.

„Oda do jesieni” stanowi zawieszenie i rezygnację z towarzyszącej poecie przez całe życie postawy buntu. Tak jak „Oda do słowika” posiada rytmikę z trudem łapiącego oddech suchotnika, a „Oda do urny greckiej” rozległy, mentalny bunt ubrany w szaty niezwykle skomplikowanej, a przy tym wielopłaszczyznowo spójnej symboliki tak podziwianej potem przez Thomasa Stearns Eliot’a , tak „Oda do jesieni” posiada rytmikę łagodnej agonii gasnącego życia świadomego własnego umierania, złamanego i pokonanego, ale dalekiego od postawy rezygnacji! Wszystko jest tu inne – i fraza i symbolika – ale wszystko jest! „Exegi Monumentum” Horacego – „nie wszystek umrę..” – silnie tu się kojarzy, ale w kontekście nieco innym – w kontekście triumfu życia opartego na sztuce, co zostało wypowiedziane tak silnie, tak bezpośrednio i bezkompromisowo, ale tak różnie od horacjańskiego skamienienia w pomnik, że istotnie zadziwia! Bo sztuka jest tu potraktowana nie jako bezwzględnie różny od rzeczywistości komentarz sporządzony do niej piórem, ale jako samo życie w kontekście l’art pour l’art. Syty, płodny dzień ciepłej jesieni, jakby w śródziemnomorskim ujęciu, przechodzi w wieczór i umiera, ale wiersz nie kończy się zapadnięciem nocy, tylko wcześniej, jakby nawet w ten sposób potraktować to niedopowiedzenie jako szansę na przetrwanie. „Ostatnie letnie godziny”, „upojenie cydrem”, „spoglądanie w fale”, czasowe oszczędzenie resztki zboża na polu przed ostrzem kosy - wszystko to stanowi nieuchronne osuwanie się w agonię zimy. „Gdzież się podziały pieśni wiosny?” brzmi tu jak otwarty wybuch tłumionej rozpaczy, umierające komary są jakby trzeźwo zwerbalizowanym, brutalnym przeświadczeniem bardzo kontrastującym z miękko targającymi włosy powiewami wiatru w poprzedniej zwrotce. Wiersz jest więc emocjonalnie niejednorodny, przerażony, oszołomiony, odurzony, ale daleki przecież od poczucia klęski. Nacisk na wyeksponowanie bogactwa tej pory roku jest bowiem wielki. Już w pierwszej zwrotce mamy już „soczyste winogrona”, dojrzałe jabłka i atmosferę przepychu, zaś ta pora końca i odchodzenia jest pośród tego całego dostatku nazwana „karmicielką ludzkich domów”. Syte, nakarmione bydło szykuje się do spoczynku zgodnie z naturalnym rytmem. Śpiewa rudzik i swoje ostatnie loty wykonują nienasycone i wibrujące jaskółki na podobieństwo fraz tego właśnie wiersza. Dzieje się coś wysoce naturalnego, pozbawionego nadzwyczajności i szokującego jedynie szczególnością tego ceremoniału widzianego przez kogoś, kto stoi obok. Tak więc mamy tu zdumiewające pojęcie sztuki jako uwieńczenia życia i ostatecznego wymiaru egzystencji, która nie kończy się nigdy, tak jak nigdy nie kończy się sztuka. Dotyczy to, być może tylko tego, pojedynczego poety, ale spekulacje o szerszych odniesieniach wcale nie wydaja się bezpodstawne, bo to przecież zewnętrzne procesy przyrody i dalekie krajobrazy są przedmiotem opisu o iście biblijnych konotacjach!       

            Literatura romantyczna zawiera w sobie wiele, wizjonerskich na poły elementów podjętych dopiero później w literaturze XIX i XX w. „Oda do jesieni” obrazuje to dość dobrze. Myślę, że swoim odwołaniem się do procesów przyrodniczych i rolnictwa, oraz specyficznym rodzajem łagodnej dynamiki w formie oporu przed nieuchronnym dobrze współgra z naszym, polskim poczuciem piękna i specyficznym, nastawionym na przetrwanie za wszelka cenę  podejściem do politycznych presji czasów walki o restaurację państwa doby romantyzmu

 

 

 

 

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur