Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Tomasz Krzykała

Opowiadanie o burzy

Opowiadanie o burzy

(W stylu barokowym, gawędziarskim z konkluzją)

 

For the happy few

                           Stendhal

 

They flashed upon that inward eye which is the bliss of solitude

                                                                                     William Wordsworth

 

Kiedy dziś jechałem rowerem do pracy, wszystko wyglądało tak, jakby jakaś olbrzymia zmiana całego świata wisiała nieuchronnie w powietrzu odmierzając tylko powoli ulatujące w przeszłość minuty oddzielające ją od nieuchronnego i nieodwołalnego szturmu, mającego na celu skończyć trwanie tej obecnej formy znanej nam rzeczywistości. Ciężkie, barokowe, czarne chmury wisiały na przesyconym niebie ponad obojętnym horyzontem przepuszczając pod sobą strwożone promienie słońca oświetlające wszystko na ziemi jaskrawie i kontrastująco z ciężką kurtyną powyżej, jakby do tych dwóch antynomii sprowadzało się właśnie życie, podzielone na dwie symboliczne siły dyszące pożądaniem walki i konfrontacji.  A w środku ja ! Wreszcie grzmot okrzyku wojennego zadudnił mi w uszach i niebo z impetem spadło na ziemię. Szum nawałnicy jak szum chorągwi i napełnił pociemniałą okolicę i nagle horyzont znikł! Były już tylko furiacko zagęszczone pionowe linie smagającej świat w amoku ulewy – ulice zamieniły się w rzeki pokryte pęcherzami jak ranami po pejczu – gdzieś spadłą urwana gałąź – piasek stał się grząską, błotnista breją – trawa szemrała cicho w nic nie znaczącym proteście – powietrze w kolorze sepii zamarło w bezruchu eskalacji jak w oku cyklonu! A środku ja! Lasy i parki szemrały głośniej niż trawa, ale jednakowo zostały upokorzone. Wszędzie leżały skołtunione rynsztokami, oderwane liście.  Peryskopy rynien bluzgały z nienawiścią , kalenice i gzymsy domów bryzgały pełne ekspresji, której jakby już nie były w stanie w sobie pomieścić. Pobocza dróg dokonały wreszcie długo oczekiwanej ekspansji znacząc czarną i lśniącą jak skóra żmii powierzchnię mokrego asfaltu jęzorami rozlanego, spienionego błota o barwie Sieny palonej. Każdy stok i nierówność pocięły sperlone dziko potoki i strumyki pędzące w trawie jak węże! A w  środku tego wszystkiego ja! Aż nagle szum zmalał, bo niebo zmęczone chciało już odpocząć i zaczynał się powoli wieczór, i wreszcie między chmurami mignął w rosnących szparach dźwięcznie błyszczący błękit paryski znacząc schyłek dnia spodziewanym spokojem chłodnej jak kalkulacja, ale pogodnej nocy. W drzewach ptaki zaczęły śpiewać wieczorną pieśń, gdzieś tam na pustych łąkach, albo nad trawnikami przy domach zaczęły latać jaskółki i świat wrócił do swego odwiecznego toku wracając jednocześnie sam do siebie jak ze snu w kolejny sen, być może jeszcze mniej rzeczywisty. Jakby codzienność była po prostu gęstym parawanem dopiero co objawionej, konwulsyjnej prawdy, która nie pozwala później myśleć o niczym innym i szukać niczego innego jak tylko własnej skrajności! Dlaczego? Bo ja byłem wciąż mokry i marzłem. Co mnie obchodził porządek życia zatopiony w cichym wieczornym świetle powolnego powrotu normalności i wskrzeszonej łagodności, jeżeli mi ta łagodność przechodziła koło nosa, bo marzłem i byłem mokry?! Ja jestem w stanie zatrzymać czas i wyłączyć się z normalnego toku egzystencjalnego kontinuum wszechrzeczy, bo nie jestem tylko organiczną masą, ale jestem masą, która myśli i przewiduje, a zwłaszcza pamięta! Było mi zimno i koniec!

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur