Ranek. Czas zadumy zaspania cynizmu i specyficznej niechęci do kogokolwiek. To wszystko nie przeszkadza jednak tym którzy mają mój numer dzwonić w czasie tego mojego świtu i pytać. Jesteś na mnie zły. Coś się stało. Co robisz wieczorem. Na pierwsze i drugie raczej odpowiadam choć nieco później. W ostatnim wyczuwam podstęp więc profilaktycznie staram się zmienić temat na mniej zobowiązujący.
Wykorzystując niewygodne siedzenia wsiowego autobusu usiłuję zatopić się w lekturze biografii bułhakowa. Ciężko jednak się skupić kiedy jakaś cizia z tyłu zdaje relację ze swoich nocnych perypetii koleżance po fachu. Wolne. Takie pytanie przerywa moje podsłuchiwanie gdy ta z tyłu dochodzi do momentu „powiedziałam mu że jednak wrócę z darkiem bo to w końcu po drodze a on się obraził”.
Tak wolne. Odpowiadam dziewczęciu sądząc po ilości koloru różowego na kształt tych z tyłu. Dziewczę wyciąga telefon a ja ze smutkiem przyznaję w duchu że nie umiałbym się nim posługiwać. Dziewczę przyuważa mój wzrok i delikatnie zakrywa ekranik. Chciałbym jej wyjaśnić że nic nie widziałem ale boję się że byśmy się nie porozumieli. Cizie z tyłu milczą więc otwieram książkę i chyba widzę zdziwienie na twarzy siedzącej obok.
Punkt docelowy. PKS. Znaczy tyle co duży dach nad kilkoma ławkami. Zawsze o tej godzinie podjeżdża autobus do Lublina i zawsze mam ochotę do niego wsiąść. Mój miesięczny jest jednak na inną trasę a pieniędzy nie mam w zwyczaju posiadać. Zapalam więc papierosa siadam na ławce czuję lęk przed usłyszeniem jakiejś rozmowy. Wpadam w panikę kiedy uświadamiam sobie że jadę do szkoły że te cizie to jeszcze nic że mam osiem lekcji. |