Widziałem wesele, widziałem wesele
Widziałem pannę młodą
I to co widziałem, było.
Był deszcz.
Ukryci jak cukier pod dachem, schronili swe ciała od wody.
I uczta była ogromna
Mój krok
Mój wzrok
Wszystko jakby tu lecz nie
Widziałem wesele
A potem ogromna lokomotywa
Mknie po niebie, obłoki zrywa
A czarny pan maszynista
Śmieje się i gwizdkiem gwizda
Mój krok
Mój wzrok
Ja to czułem
I czegoś chcieli od mojej osoby
Krzyczeli coś, machali rękami
A panna młoda w sukni białej
Śmiała się, śmiała.
Znałem ich wszystkich, wiem kto to był.
Oni patrzyli i wino pili.
Oni zasiedli i dużo jedli.
Lecz tylko brakło mi jednego
Nie było nigdzie pana młodego.
I znowu ta lokomotywa
I maszynista z wesołym spojrzeniem.
Może w wagonie pan młody gna
Ucieka, pomyka, leci w świat.
Lecz wszystko to mi się rozmyło
Bo przecież żadnych wagonów tam nie było
Nie było nawet lokomotywy
Więc co to było?
Co dzień to samo. Czegoś mi brak.
Bo gdyby tak była lokomotywa
To sam bym wsiadł, w obłokach pływał.
I z góry patrzył śmiał się, z chmur to wesele już inne.
Widziałem wesele
Widziałem wesele
Ile razy jeszcze |