wszystko wokół zgasło, jakby ktoś nagle wyrwał wtyczkę.
Most Waszyngtona i ja jesteśmy od siebie bardzo
daleko. oczy, wokół których osadza się smukła, cedzona
chrapaniem nocnych maszyn breja, tropią ślady światła.
kiedy się spotkaliśmy, Rufus stał tak jak ja teraz.
spoconymi ustami wydzielał rzadkie słowa,
instynktownie czekał tam gdzie miałem mówić tak lub nie
i znów wykrawał kulawe zdanie na lichą pociechę.
biedny, stary Rufus. gdyby rozumiał odrobinę
więcej, gdyby zechciał mnożyć i dzielić cierpliwie.
przygarnął dziecko z południa po to by je wyrzucić
z pędzącego autobusu. ‘murzyński fiut’, mówili,
ale któżby zechciał przygarnąć biednego, starego
Rufusa? komu starczyłoby odwagi zasiadać
z nim do partyjki brydża w każdy sobotni wieczór bez
względu na to czy Rufus miałby ochotę czy też nie?
Rufus; wielki, czarny robal, właził w uszy i oczy,
ale rozdrapywany gasł skomleniem przy zaschniętym
w krajobrazie Moście Waszyngtona. brzytwa i robal.
Pamięci Rufusa
Komentarze:
2003-12-26 23:26:10 - jco
gorszy od Correggia
2003-12-25 11:34:04 - finkognito
możenie jest taki zły, ale podtrzymuję swoja opinię o lepszości powyższego.
2003-12-24 12:01:08 - Tomek
O, jak łatwo posądzić o 'silenie się'. Pozwoli drogi Bartuss, że nie zdam się na Jego fachowość oceny.
Skąd podejrzenia o 'silenie się'? Nikt się przecież nie silił, tekst ma to co Bartuss wyliczył,
i ma logikę. Był publikowany więc chyba nie jest taki zły. pozdr.
2003-12-24 11:53:29 - Bartuss
metafory są .. most Waszyngtona jest .. Ameryka jest .. wersy są, ale brakuje jednego ostatniego ..
chyba że autor skasowałby te odstępy .. takie siakie .. ciut silł się na napisanie tekstu
krótkiego acz z sensem .. no ... co tam Panie w Ameryce ? ( skoro jest Waszyngton i murzyński
fiut to chyba Ameryka .. a może ten most gdzieś w Afryce stoi w takim razie sorry za pomyłkę :) )
2003-12-24 00:11:21 - finka morska
ten wyżej lepszy, ale to nie jest złe. i nie mówie tego tylko z faktu, że jutro swieta,
w zasadzie to juz nawet dzisiaj. Ide sie jeszcze nażreć do syta żeby sobie jutro popościć
jak przystało na finki. hej hej!!!!
Obraz Correggia
obraz Correggia na dziedzińcu domu Pani Brink
wzbudzał sensację odkąd przywiozła go z miasta
oparty o frontową ścianę, obserwował i
przyswajał zdarzenia biegnące wzdłuż rzeki,
tuż za bramą wejściową
gdy chłopiec Państwa Brochard dorysował rogi
kobiecie uwiecznionej na obrazie Correggia,
Jonasz, stajenny Pani Brink, przybił dzieło do
drewnianego masztu
odtąd obcowanie z obrazem kosztowało
franka, i na "Opłakiwanie Chrystusa" mogli
pozwolić sobie nieliczni
Pan Ferdynand, nauczyciel francuskiego, rzecze,
iż to pierwszy przypadek, kiedy cnota zrodziła
przywilej
Komentarze:
2003-12-30 22:16:29 - Tomek
To zalezy jak na to spojrzeć. Jak dotąd nie przeczytałem od Jco argumentów.
Więc wypowiedź traktuję jako zabawną.
2003-12-26 23:24:33 - jco
jako wiersz zdecydowanie przegadane, równie dobrze mozna by było zapisać ciągiem dodać
kilka ozdobników i opowiadanie rustykalne jak się patrzy i zabawne i ciekawe. jako wiersz słabiutkie
2003-12-25 11:31:28 - fink
A mi sie zdaje, że te imiona są tu konieczne. budują klimacik. Pamiętam, że Balek
w swych opowiadaniach często stosuje podobną stylistykę imienną. Ja jestem jednak bardziej
tradycyjny, mam Andrzejów, Witoldow, Wojciechów, Kazimierzów. I tez mi sie podobają.
hej hej
2003-12-24 12:03:46 - Tomek
Ale to nie był 15 wersowiec z techincznej definicji 15 wersowca, więc argument o koneiczności
zmiany wyglądu wersyfikacji czy też techniecznego wyglądu wiersza chyba..no..ten tego.
A anglosaskie imiona. Co w nich złego, skoro oddają i dodają. Kaziu, Stefan i Pani Hela
nie było by chyba bardziej przekonywujące?
pozdr.
2003-12-24 11:48:14 - Bartuss
no owszem niczego sobie .. gdyby nie te anglosaskie imiona .. i techniczny wygląd wiersza ..
ale nie bede sie czepiał .. lecz 15 wersowiec powinien wyglądać ciut inaczej :)
2003-12-24 00:06:28 - fink
Zgrabne, utrzymane w spokojnym tonie, akcja si toczy, zaskakująca płęta, w końcu wiem,
że tu o coś chodzi. To na prawdę dobry wierszyk, chyba twój najciekawszy. Wesołych świąt.
hej hej
dalszy plan
[...] W tych oddalonych rejonach,gdzie wiemy coś
O czym nie wiedzą wróble [...
John Ashbery, Książka dla każdego
zastanawia mnie niejedno. w obdartym ze śniegu lutym
doszukuję się znaczeń, które uleciały gdy chcieliśmy
przewietrzyć świat. mamy za swoje albo za pożyczone
ale co mamy? parę groszy od biedniejszych, bardziej
potrzebujących, skoszarowanych po drugiej stronie
rzeki. uczniowie gimnazjów biegają tam zobaczyć
żebrzących składających dłonie w kołyski jak anioły
na obrazkach ze starego modlitewnika. lubimy patrzeć
na głód chociaż wierność bezdomnego i psa wędrujących
pośród zastygłych porannych rozmów zawstydza nas.
to nie może tak wyglądać, przecież zmienił się tylko
schemat, wystrój wnętrz, ale rozpisane, uwiecznione
nie może odpaść jak strupy mrozu które zdrapujemy
z ust. wszystko dzieje się o właściwej porze, uczymy
się reagować na siebie, nie musi być łatwo. skurczeni
zachowujemy ciepło by przetrzymać je na lepsze
dni, bardziej dosadne, bez przejęzyczeń w domysłach
Komentarze:
2004-02-25 10:52:14 - Fink
No to jest jakby ciut słabsze, ten wierszy wyżej podobał mi sie o wiele wiele bardziej.
chociaż istotny merytorycznie, moze dlatego ciężko coś sformułolwać - istotności
lubią się wykręcać od słów. mam propozycje dla Ciebie, moze mi podsyłaj wiersze mailem a ja je
bede wrzucał na witrynke bo wersyfikacja pada na pysk, a ja nie wiem jak poprawic poszczególne wersy.
hej hej
2004-02-12 23:33:52 - fink
poczytam po sesji teraz nic mi sie nie chce nadrobie jak zalicze pozdro, byłem dzis
w jelonce ale nie dales znaku ni odpowiedzi na maila. miałem dla ciebie cegłe
2004-02-12 17:14:07 - Tomek Ważny
:) Dzięki za twórczy odbiór
2004-02-12 16:32:59 - Iskierka
Dłonie w kołyski komercyjne w sensie - mało twórcze, mało odkrywcze. ja rozumie,
widzę ten obraz, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czytałam już o tym wielokrotnie.
W taki sposób. Mało odkrywcza więc Twoja kołyska. A widząc obraz, jaki chciałes namalować,
myślę sobie, że poszedłe trochę na skróty, utartym szlakiem. Ale to tylko jedna, surowa kluseczka.
Reszta smakuje jak trzeba.
2004-02-12 15:48:30 - Tomek Ważny
Dziękuję za komenta. Dłonie w kołyski - nie rozumiem w jaki sposób komercyjne? Poza tym tutaj
nie mogłem się przeciwstawić metaforze wynikającej z dosłowności obrazu ową zapisanego.
Jesli chodzi o przenoszenie środka ciężkości, to zgadzam się, iż niekiedy w modnym ostatnio modelu wersyfikacji gubi się on razem z sensem kiedy autor stawia sobie za cel owo 'przenoszenie'
w każdym niemalże wersie. Ja osobiście staram się to dozować rozsądnie. A ta wersyfikacja
nie jest u mnie przejawem ulegania jakimś trendom. Staram się pisać różnie.
Ta wersyfikacja spełnia prawidłowo rolę 'opakowania' przy wierszach intensywnych i w obrazie,
i w słowie. A ten takim mi się wydaje. pozdrawiam, tomek
2004-02-12 15:34:00 - Iskierka
Dobre, wysmakowane, chociaż gdzieniegdzie jeszcze plącze się niedogotowana kluseczka.
Dłonie w kołyski przestają przekonywać, być może dlatego, że te kołyski juz nieco komercyjne.
"uczymy /się reagować na siebie, nie musi być łatwo." - bardzo zgrabna fraza.
Nie można jednak, myślę, próbować nawet ulegać przenoszeniu środka ciężkości
(wymowności) utworu na modną ostatnio wersyfikację.
2004-02-12 13:52:32 - Iskierka
Przepraszam, to moje pierwsze moderowanie. Postaram się naprawić szatę graficzną :)
Wkrótce moja recenzja. Pozdrawiam
2004-02-12 12:22:38 - Tomek W.
łe, ale cos się cytacik rozjechał :( Nieszkodzi zresztą.
czternasta dzielnica
jest
jest rano. pająki chowają się pod rynny, deszcz
błyszczy już na południu, o czym informuje mnie
sąsiadka przechodząc tuż obok z koszem pełnym
prania. delikatnie ocieramy się o siebie, ona wsuwa
spinki we włosy. stojąc w korytarzu pyta czy znam
książki warte przeczytania. wyłuskuję z pamięci
‘czarną wiosnę’ i czuję jak przechodzę do czternastej
dzielnicy. sąsiadka dotyka owoce, sok z arbuza spływa
po jej koszuli. ja chcę poznać Tante i jej szaleństwo
zabrać ją na piknik za miasto, nie pozwolić żeby
zamknęli ją w niszy między sufitem a podłogą.
dziewczęta zgrabne jak frankfurterki chłodzą się wodą
z hydrantu, spoglądają na opalonych chłopców. wracam
do ogrodu, zajmuję lekturą ‘czarnej wiosny’. sen
spłynął w dół drogi razem z deszczem.. pająki schną
w koszu do prania delikatnie ocierając się o siebie.
Tante i jej szaleństwo muszą przeczekać kilka stron
Komentarze:
2005-03-05 23:10:17 - ivo
Prowadzisz poprawną narrację, tylko czego? Kolejny "mokry sen"?, "styl publicystyczny"
w wierszykach takich jak ten jest w stanie wywołać "uśmieszek satysfakcji".
Coś jakbym czytał anegdotki o blondynkach, jednocześnie depilując sobie nogi...
Daj spokój, tym nikogo nie zaskoczysz. Ale ... masz wyobrażnię seksualną, mniej arbuzów,
więcej wędlin, a będzie jeszcze ...tłuściej. Pozdro
2004-03-01 16:43:11 - Fink
Słabsze momenty występuja jakby w wymiarze fonetycznym, czasami to się nie melodyjnie układa,
szczególnie na początku, potem coraz lepiej. Co to są frankfurterki????? do kurwy nedzy!!!!
2004-02-25 12:25:34 - Tomek
Frankfurterki to frankfurterki :) A gdzie te słabsze momenty?
2004-02-25 10:36:18 - Fink
Ja Ci powiem chłopaku, że to nawet nie głupie, są słabsze momenty, ale sporo tu dobroci,
no i co to są frankfurterki???? dziewczyny z Frankfurtu? śmieszny wyraz -
z jakimś francuskim polotem!!! W każdym razie cos tu się twoerzy, jest klimacik,
pracuj dalej hej hej!!!
2004-02-22 19:54:43 - fink
zrobi sie tylko jak ma byc poprawnie????
2004-02-19 03:09:01 - Tomek W.
A tam u psychoanalityka od razu. :) Fragment jest niesmaczny tylko do pewnego stopnia.
Do stopnia odbioru. Można się o niegoż potknąć, jak najbardziej. Ale nie tutaj :) pozdr.
Zróóóóóóóóbcie coś z ta wersyfikacją! Przecież rozjechała się, a wkleiłem inaczej, chlip chlip. :)
2004-02-18 23:49:43 - Tante
"dziewczęta zgrabne jak frankfurterki chłodzą się wodą " no cóż ten fragment wiersza jest
bynajmniej nie smaczny...a tak w ogóle to przydałaby sie wizyta u psychoanalityka.:)
2004-02-18 21:44:13 - Tomek W
No zróbicie coć, pliiiiiiz :) Poprawta wersyfikację. Się poprzesuwało.
2004-02-17 23:27:32 - Tomek W.
Łociupinkę się slalom zrobił. Jakby się jakoś dalo usprawnić wersyfikację to dłużny będę.
PS. Nie chcę być upierdliwy broń mnie Boże :)
Cytat
tak tego niewiele. zwykłe historie, a morały
czuwają, przeczesują podwórka, chowają się
w skrzynkach na listy. to jest początek, a jak
początek to lipiec i tanie dziewczyny. kiedyś
brudne majtki, teraz nic nie robi różnicy, byle
im napchać kieszenie cytatami z filozofii bytu.
pamiętaj synku, liczy się konkret, bez zbędnych
słów. być to czuwać, czuwać to być, to sacrum
mentalne w sam raz dla ciebie. zachowuj szyk,
a wszystko zmieści się w planie jednego życia.
tak mamo, nie mamo. łatwo się w tym pogubić,
w tych prostych strategiach, które znajdują nam
rozwiązania. wiesz, już nie zważam na grzechy
swoje – na cudze owszem. a nas ubywa. z wami,
to było życie święte. śnieżyce, choinki, modlitwa.
choć już wtedy nie z oddania, a ze strachu. lepiej
odmówić tych kilka diablo beztroskich pacierzy.
to było, a teraz nie wiem co jest
bez znaczenia.
kuchenny zegar cumuje z czasem w tym samym
miejscu, w tym samym miejscu lipiec. już tylko
dobry wieczór za rozmarzenie i ostatnie grosze.
Komentarze:
2004-10-26 14:02:03 - fink
no biuro literackie ma marketing na najwyższym stopniu , przynajmniej tak mi się zdaję.
Zobacz jakie to zagadkowe, z jednej strony mówimy, że nikt poezji nie czyta,
że nie ma na to kasy itd. a z drugiej strony jak się pojawia organizacja, która rozmachem,
marketingiem wykracza poza codzienność środowiska literackiego to od razu uznaje się
taką organizację za coś podejrzanego przynajmniej. To dobrze, że zaczynają czytać,
ci co nie czytali wcześniej. Osobiście na biuro patrzę z przymrużonym oczkiem, akurat te nazwiska,
które podałem zacumowały na portowych przystańach, no ale widać Burszta miał noska heheh.
Serdeczności
2004-10-25 17:21:06 - tomek w.
Finku, widzi mi się, że gustujesz dosyć tradycyjnie. Nie ma nic przeciwko naturalnie,
bo i sam czytuję. Widać Biuro Literackie odwala świetny marketing bo i moi znajomi literatury
nie kumający czytają promowane przez Biuro wypieki. Niekiedy, umówmy się,
sa to mizerne wypieki jednak :) pozdrawiam
2004-10-25 14:06:59 - fink
a to chyba Obrzeża się tym zajmują zgorzeleckie. Ja zdecydowanie wolę Poznaniaków
(Grzebalski, Pasewicz, Sośnicki - trio z Poznania hehe) i ślązaków , z M. Podgórnik w czołówce.
Co do klasyków to jasne , ze nie ma nic wspólnego z klasycyzmem, no taki Gombrowicz chociażby , no?
Dzięki za aktywność , to mnie buduje. Tak trzymać, hej hej
2004-10-23 15:55:08 - tomek w.
Tak, tak, tylko pojęcie 'klasyk' również ulega pewnym permutacjom.
Przecież klasycyzm nie musi jednoznaczyć się z kanonem. Kalsycyzm to coś zupełnie innego,
ale rozumienie pojęcia 'poezja klasyczna' jest dzisiaj także wypaczone. Dlatego proponuję
po prostu działać, funkcjonować w pewnych ramach. Wydaje mi się, że aktywniejsze powinny
być grupy lokalne, powinny zmierzać w jakimś kierunku, gromadzić siebie wokół sztuki.
A tak chyba nie jest, poza oczywiście tradycyjnymi wyjątkami na osi Kraków- Poznań - Warszawa.
Ostatnio również regiony północy zwarł szyki, ślązacy takowoż. A dolnoślązacy? Lipa. Hej,
a może zróbcie numer Cegły poświęcony poezji dolnego śląska? Hmm. pozdrawiam
2004-10-23 12:18:58 - Fink
O właśnie, jakoś się niechętnie zauważa, że literatura to zupełnie dolny, drugorzędny obieg.
W zasadzie zawsze chyba tak było, Mickiewicz też wydawał dla kilkudziesięciu osób,
Paiper swoją zwrotnicę drukował na strychu w niewielkim nakładzie, a często mówi
się o dobrej literaturze, tej nie medialnej ;) , dyskursem zbliżonym do ...hmmm? filmowego?
A to nie tak. Ja sam praktycznie nie kupiłem zadnego tomiku, ani prozy, zwykle pożyczam,
bądź dostaje. I tak to się kręci, Ci co czytają młodą literaturę, także w niej mniej
lub bardziej uczestniczą, zapewne z różnym skutkiem, z odmiennymi wynikami , ale uczestniczą. N
atomiast publiczność filmowa nie uczestniczy w tworzeniu filmów, przynajmniej nie w tym sensie.
300 sprzedanych egzemplarzy , jak dobrze pamiętam Sosnowskiego chyba, to wynik przykry,
ale przykry nie dla Sosnowskiego tylko przykry dla mnie, Ciebie i wielu innych,
bo to świadczy o słabej kulturze czzytelniczej, braku zainteresowania tym co się tworzy teraz. Przyzwyczailiśmy się do KLASYKÓW. Cóż zatem, pozostaje tylko życzyć bycia klasykiem.
2004-10-22 22:16:14 - tomek w.
o rany! Wielkie przeprosiny za koszmarne literówki, albo rzeczy typu ja 'chce' :)
2004-10-22 22:14:29 - tomek w.
:) Trochę racji w słowach M.Bałczewskiego zapewne jest, ale jedna sprawa wymaga chyba wyjaśnienia.
Nie wydaje mi się, aby ważnym czynnikiem decydującym o czasie debiutu, jego formie oraz ewentualnej wymierności (tej z gruntu prag,atycznje, jak i tej z gruntu odnoszącej się jedynie do sztuki) było '
zdobycie' wcześniej potencjalnych odbiorców. Nie oszukujmy się, rynek jest martwy, poezja sprzedaje się mizernie (poza kanonem), proza trochę lepiej. Nie demonizujmy, bo nawet Biuro Literackie sprzedaje
ledwie po 300 egzemplarzy wydanych przez siebie książek, a przy tym jakieś 60 % ich nabywców
to inni poeci :) Naród nie czyta, naród nie ma czasu, naród sięga ewentualnie po to,
co zaistniało medialnie, dlatego tak bardzo większości autorom (choć wielu się do tego
otwarcie nie przyzna) zależy na zdobywaniu nagród medialnie 'aktywnych'.
Do tego ostatniego nie mam stosunku. Ja osobiście chcę przede wszystkim w
pewien sposób okrzepnąc, spróbować zaistnieć w ideologicznie,
literacko różnych psimach (latem trafiłem w dwa zupełnei przecież różne fronty - 'Lampę' i 'Akcent'),
ale nie po to by zdobywać potencjalnych konsumentów mojej potencjalnej książki.
Po to by w pewien sposób zaistnieć, okrzepnąć. To jest mi potrzebne,
a publikacje są również potrzebne potencjalnym wydawcom (taki stawiają warunek między innymi).
Czy odbiorcom też? Nie wiem, tutaj trzeba by trochę marketingu. Nie sądzę, aby wielu
czytelników ostatniego Akcentu na przykład kupiło moją ewentualną książkę. Z pewnością
nie jest to od siebie aż tak zależne. Choć to smutne, na potencjalnego odbiorcę może
zadziałać prosta rzecz, prosty impuls: lista nagród jakie autor zdobył, lista publikacji.
Jest tego dużo - kupuję książkę bo znaczy, że warto. Nie ma - nie kupuję. Czy to dobry
wyznacznik? Przynajmnije jakiś :) pozdrawiam teksty prześlę, tylko teraz musze uciekać:)
tomek
2004-10-22 21:14:48 - fink
no jasne, podsyłaj bracie, fink2@go2.pl a co do debiutów to wlasnie dostałem takiego oto
linka od przyjaciela Bałczewskiego: http://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=2f0&co=txt_0530&post=0530_05
2004-10-21 19:57:59 - tomek w.
:) Śnieg jeszcze nie pada, pogoda zmienna, bo dzisiaj wiosenne ciepło, a dwa dni temu
mroźne powietrze z gór :) Jak znajdę czas to pokomentuję, a jakże. Solidarność :) Trochę się
od poprzedniej publikacji zmieniło, przybyło druków w pismach, przybędzie ich jesienią i już
w przyszłym roku. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. W kierunku wydawniczym, ale nie śpieszę
się, tym bardziej, że nie chciałbym aby debiut książkowy był rezultatem wygrania jakiegoś konkursu :)
choć i tak się może zdarzyć. Jeśli chodzi o ten wiersz, to jasne,
jeśli uważacie go za dobry wydrukujcie, ucieszę się bardzo. Mogę na maila (jak go podasz)
wysłać nowe teksty z uaktualnionym 'bio' :) pozdrawiam ciepło
2004-10-21 14:41:08 - fink
aha, i jak byś znalazł chwilkę, co by pościciki zostawić pod innymi wierszyskami lub opowiadańcami,
to by bylo milo. zapraszam 6 listopada na trzebnicką 4. Szczegóły w rozważaniach
Pogrzeb z Grzebalskim hej hej
2004-10-21 14:39:11 - Fink
fajne wierszydło, domowo - filozoficzne, właśnie składam nowy numer cegły, to jak chcesz to moge go zamieścić, niekoniecznie z solidarności jeleniogorskiej, poprostu dobry wierszyk.
pozdrawiam serdecznie. spadł juz pierwszy śnieg?
Nie, nie
to bierze się z niczego
z niczego nie dochodzi
nuda jak w poczekalni, strach ze snów
kiedy nie można zmylić coraz bliższego
dnia
czekanie śni światła, które wyrastają
jak bańki na poparzonej skórze. stygną
a czas zatrzymuje się na dłużej, nie wybiega
w przyszłość, jest dziurą w płocie
przechodzę w dosłowność miejsca i akcji
kurz osiada na ustach
nie wiem dokąd to sięga, dokąd
przywołuje, a odkąd naśladuje tak
że tutaj już tylko
spoza spomiędzy sponad spod
przypisy, przypisy, przypisy
zostawiają ślady, wywołują imiona pochowane
w książkach jak liście, które miały przetrwać
tylko zimę
tymczasem pamięci coraz więcej. oznajmia
siebie, łasi się, podchodzi bliżej nawołując
żyj duszą chłopcze, choćby nawet jej
święty spokój wyprowadzał cię
z równowagi
wskakuje na swoje miejsce, bliżej okna
zagląda przez wybitą szybę, bliżej
coraz bliżej
dnia
Komentarze:
2004-11-26 19:52:04 - fink
nie bardzo rozumiem tomeczka, nooo
2004-10-27 11:03:17 - tomek w.
to znaczy, nie rozumiem co autor miał na myśli :) Że od razu wiedział o co chodzi,
a tomuś bezsensownie tłumaczy, czy jak? :0
2004-10-26 23:20:42 - tomek w.
Nie bardzo rozumiem ton wypowiedzi (?)
pozdrawiam
2004-10-26 14:08:47 - FINKOZAUR
ty, no co ty? poważnie? o punkcie odniesienia? a nie o nieprzespaniu? ktoś tu ma zatem problemy
z komunikacją ;) i wcale nie jestem przekonany czy to ja hehehe. No dobsz... może być
i o punktach odniesienia, a po Heideggerze punktem odniesienia stał się byt w czasie heheh,
czyli np. Ja. I co zła optyka? Jak dla mnie nie ma innej.
Pozdrowielce
2004-10-25 17:17:20 - tomek w.
:) Trochę pobłądziłeś. Wiersz jest raczej o czymś, co ostatnio zajmuje mnie tak w rozpatrywaniu
świata na co dzień jak i w pisaniu, czyli czymś czym w zasadzie zdominowana została
literatura i chyba też filozofia przynajmniej drugiej połowy dwudziestego wieku - pyatniem
o punkt odniesienia. Ten wiersz akurat pyta o to w sposób pośredni, bo porusza to, co w tym
pytaniu się zawiera, co z niego wynika, i co ma na odpowiedź wpływ. To taki szew
rozgraniczający między różnymi formami czasu, i co z tych rozgraniczeń wynika. Sam wiersz,
zaczynając się jak się zaczyna, sugeruje pewną niszowośc w ogóle wszelkiego rozpatrywania rzeczy.
A potem to już holistyczno - indywidualne zapatrywanie się na te sprawy, w te sprawy,
a suma sumarum obok tych spraw :) No, całego wiersza wers po wersie nie będę chyba wyjaśniał :)
Pamięć to poważny dystraktor :) pozdrawiam tomek
2004-10-25 14:24:12 - Fink
czy to jest wiersz o bezsenności? o tych niemocach sennych, kiedy się kręcimy z boczku na bok,
nic z tego nie wynika? Wiersz w zasadzie nie zaskakujący, zgrabny i owszem, zgrabny jest,
ten środkowy fragment od: nie wiem do kąd to sięga..... do przypisy przypisy,
jakiś mi nieczytelny, że się nie ma swojego zdania? że wszystko jest skądkolwiek tylko nie z nas?
o to chodzi?
pozdrawiam
Echo Loch Duich zrywa się z łańcucha
Pociąg spadł w dolinę. Gdy obraz domu
buchnął nam przed oczami jak płomień
zapałki, odwróciliśmy głowy w stronę
rozlanej rzeki. Odbite światło przeszło
przez ścieżkę, która zbiegła się w sobie
na dobre. Pokryte błotem dachy domów
Loch Duich tkwiły w naszych oczach jak
odłamki pod skórą weterana, Pana Glyns.
Z podwórka słychać wracają, wracają
jak stateczki do kamiennego portu za
drogą. Te słynne bajki, te ciepłe dłonie,
pachnące formy do ciast i grymas, który
ziścił nas aż tutaj, choć nas aż tutaj nie
ma. Jest tylko małe wykopalisko. Wiatr
zaciąga się stertą śmieci. Dzieci, wasze
stateczki, poszły przedrzeźniać kukułki.
Nie wróciły, nie wracają, nie wrócą.
Nie daj Bóg by same stały się echem.
Komentarze:
2004-11-25 15:23:32 - FINK
Nooo, bardzo potoczyste, widzę ,że nabierasz równowagi i łapiesz swój styl, to bardzo Ważne hehehe.
Już mi sie podoba ta wioska, pewnie wiele jeszcze nie wiem o tym wierszu,
ale to ci uchwyciłem jest warte uwagi i zachęca by wsiąść w ten pociąg jeszcze raz.
Pozdrawiam
Lonesome Gaelerth chce mówić’
Niedziela otwiera się zapachem patroszonych
śledzi. Tu, w małej, zielonej osadzie, uległość
ma swój niepowtarzalny smak.
Dziewczynki, w sukienkach jaskrawych jak
choinki w mallach z dużego miasta, pukają
do drzwi kościoła. Smród z otwartych ran
dosięga nas przy modlitwie.
Plimsoll line, Plimsoll line śpiewają rybacy.
Strach zakotwiczył ich w zatoce, a jedyne
wyjście zaczyna się i kończy w morzu.
Plimsoll line, Plimsoll line śpiewają wieśniacy.
Czy to dla nich zaczyna się i kończy wszystko?
Czy tutaj, gdzie dosięga nas tak wiele znamion?
Czy tutaj, w tej małej, zielonej osadzie poniżej
Plimsoll line, Plimsoll line?
Ragtime
odgarnia do tyłu włosy, wpuszcza w nie trochę światła,
słońce odsłania jej twarz; rycina, ognisko zapalne,
w którym zbiegły się ślady, zapachy, dotknięcia
przenoszone z ręki do ręki. czego mogłaby jeszcze
szukać na zdjęciach, w których przegląda się rano?
jest ponoć wariatką i nic poza tym. w lustrach szuka
domów z zapałek, ale kto nie chciałby ich znaleźć?
sentyment, rozczulenie – to nie jest dobre, tłumaczy
mi zdrapując farbę ze starych bombek. te uśmiechy
powracają, choć zostawiła je daleko za sobą. razem
szukamy analogii we wszystkim, razem oswajamy
świadomość uchybień. choć te ostatnie dokuczają
bardziej niż przerzuty, to przez nie próbuje dostać
się do siebie. zrobi to, choćby miała odczekać, być
od nowa. martwi się, że tak niewiele nam zostało
spójników, że nic nie powoduje załamań w zdaniach,
a gdzie jeśli nie przy nich powinniśmy się zatrzymać?
wiesz, jakoś to będzie, mówi, a potem uderza w szybę
jak ćma doskonaląca sztukę uwodzenia światła
w przegapieniu
by być czymś dokładnym, precyzyjnym, ładnym
w tym świecie, w tym ładnym świecie. oto prym
wiedzie domysł – sztuczka, sekator języka.
wyniosły jak pomysł, ten sam, który mówi
się jest cynicznie albo się nie jest
w ogóle. odmyka przede mną na
oścież, otwiera dźwięk jak puszkę,
w której świat maluje się szminką
a gender studies rzuca pantoflem
bełkocząc blus i dżes rulz forever.
i odtąd my myśleć blus i dżes, on
włazić nam głośno pod skórę. ton
nie grać roli, nic nie grać roli,
się jest cynicznie albo się nie.
jak ulric, ulric wołały dziewczęta
a ten w niebo i w niebo szukając
punktu, którym zwykł gasnąć
w sen by być czymś ładnym
w tym ładnym świecie
w wydychaną noc
Komentarze:
2005-03-15 11:43:44 - mia
bardzo świetnie bez ostatniego wersu.
2005-01-18 15:50:40 - fink
eee marudzisz bracie ;)
2005-01-17 18:11:19 - tomek w.
Poprawiło sięna w przegapiAniu a miało być w przegapiEniu :)
2005-01-17 15:20:32 - fink
hehhe postaram sie poprawic
2005-01-17 15:19:16 - fink
hehhe postaram sie poprawic
2005-01-15 00:29:01 - tomek w.
Ekhm! W przegapieniu miało być :))