Nie mógł dojść do ładu z trzęsącymi się dłońmi. Kubek z kawą stał się odległy jak pojęcie istoty Solaris. Słoneczne jesienne popołudnie dało wytchnienie jedynie na dwie minuty.
- Wszystko będzie dobrze, Lloyd. Ułoży się. – myślał leżąc na popsutej rozciąganej wersalce. – To cisza daje wytchnienie – nie papierosy.
I wszystko było prawie idealne. Jedynie natrętna myśl o rzuceniu się z otwartego okna mieszkania na czwartym piętrze odróżniała jego sposób postrzegania świata od sposobu postrzegania świata sąsiada zza ściany – również pijącego aktualnie kawę.
Chciałby żeby to był sen, o którym zapomina się tak szybko, jak o porównaniu literatury do seksu analnego.
Podchodzi i skacze.
Plama krwi zniknie dopiero za rok, po lipcowej ulewie. |