Oto fotki i wybrane wiersze z drugiej częśći The Battle of Seven Words II
II edycje wygrała Justyna Paluch
(Tomek)
UCZTA
w suchym sercu zawsze było pełno miłości
i tęsknoty
pamiętam portret babci
wisiał nad stołem
na żółtej ścianie między obrazami świętych
był czujny
zawsze gotowy do opowiedzenia historii
czytasz
na odwrocie buta został śnieg –
migawka z wycieczki koleją transsyberyjską
prawie tak jak z bogiem
z deszczem i płaszczem z 18-go roku
mówiłaś wtedy ucztuj
brak ości to brak szczęścia
Justyna Paluch
słowa: niepozorności, pestka, wodopoju, milczy, leczą, bajką, wylęgnę
z brzegu leżała pestka
jakby przy pompie wodopoju
zapadało światło za kołnierz
milczy się milczy – powiedziała
w swojej niepozorności
i wypluła następną
tamci dalej leczą się bajką
mają brzemienne policzki
a jak plują to krwią
wiedziałam
mówi się mówi i spada
spadło
brzeg jest daleko
jutro wylęgnę się z pestki
(przezimowawszy, pić, Bóg, oczy:, pogalopował, chwile, wieczności)
przerębel
przezimowawszy przejął przestrzeń
Bóg każe pić – pomyślał
trzeba słuchać
oczy: zielone czerwone kaprawe
nieważne
przezimowawszy pogalopował na drugi brzeg
pił te chwile łapczywie
wiedział że żadne oczy nie potrafią tak wątpić
patrzył
patrzyła
w wieczności są tylko trzy minuty przezimowania – pomyślała
chwycił
zostały cztery łyki
po nich zaparli się Boga
w kropli winy
(Michał Kurzawski)
Z życia studenta filozofii lub teologii
Rzuciłem kości ale wypadły ości
i między bogiem a prawdą nie miałem co jeść.
Tylko rzygałem pod stołem na „Żywoty Świętych”
jakimś kwasem wymieszanym z deszczem,
bo nikt nie rozmnożył bezmózgich ryb
czy chociaż krakowskiej
co by się ją jadło jak śnieg na kaca.
„Co czytasz?” spytała stawiając na stole kolejną butelkę
a ja już ledwo dysząc wysapałem:
„Żywoty jakichś skwaszonych świętych”.
I padłem. Zasnąłem. Umarłem.
Z życia studenta teologii lub filozofii
Kiedy ocknąłem się pod stołem
cały w kwasie z „Żywotami Świętych” u boku
przejrzałem na oczy: „Ja muszę przestać pić!
Ja muszę przestać pić! Ja muszę przestać,
bo Bóg mi nie wybaczy!”
I bałem się naprawdę, że już Anioł Śmierci
pogalopował na swoim czarnym rumaku,
żeby mnie uśmiercić za mój nałóg haniebny
i ukazać mojej duszy chwile wieczności.
I wtedy znowu weszła ona,
ta co przezimowawszy całą zimę u mnie,
bo zimno było, kusiła moje ciało i duszę i gardło.
I nalała do szklanki i wszystko mi przeszło,
zapomniałem co Bogu przysięgałem przed chwilą
i było mi ciepło i błogo. Zasnąłem.
|